Wytarte słowa nie błyszczą
Jakich słów trzeba użyć by zachęcić potencjalnego klienta do pozostania na stronie internetowej, przeczytania oferty i wreszcie dokonania zakupu? Czy istnieje jakaś prosta metoda na zainteresowanie go ofertą?
Od momentu gdy na Twoją stronę wejdzie potencjalny klient do złożenia przez niego zamówienia jest długa droga i bardzo mało czasu. Czy wiesz jak Twoi klienci przeglądają witryny? Rzut oka na stronę i szybka decyzja pozostać, czy iść dalej. Jeśli szybko go czymś nie zainteresujesz, to nie przeczyta oferty i nie złoży zamówienia. W ciągu kilku sekund ważą się losy Twojej sprzedaży.
Tym, co ma szansę przekonać pędzącego po stronach klienta, by na chwilę zatrzymał się i przeczytał Twoją ofertę jest… nagłówek. Żadne odkrycie, co? Może. Jeśli jednak jest to tak oczywiste, to dlaczego wiele dzisiejszych ofert posiada nagłówek, który raczej zniechęca, niż wzbudza ciekawość?
Mam dziś dla Ciebie dwie rady, które pomogą Ci wyróżnić Twoją ofertę na tle wszystkich innych i zainteresować na tyle, że klient przeczyta ofertę.
1. Nie obiecuj w nagłówku zbyt wiele, tylko zachęć klienta do przeczytania tekstu
Wielkie obietnice wzbudzają wielką nieufność. Tak się dzieje, gdy klient jeszcze Cię nie zna. A to ma miejsce w sytuacji, kiedy po raz pierwszy trafia na Twoją stronę. Uwierzysz nieznajomemu, który obiecuje Ci górę pieniędzy za nic? A tak często brzmią oferty. Szybkie rezultaty bez żadnych kosztów i wysiłku.
Zupełnie inaczej jest, gdy znacie się choć trochę z klientem. Wie on wtedy, że nie rzucasz słów na wiatr i jesteś wiarygodną osobą.
Jeśli więc chcesz zwrócić uwagę klienta na swój tekst to przede wszystkim postaraj się, by nagłówek nie zrażał i nie wywoływał sceptycznego uśmiechu.
Nie staraj się niczego sprzedać w nagłówku. Do tego trzeba czegoś więcej, a nieudana próba sprzedaży tylko odstraszy potencjalnego klienta. Jego (nagłówka) jedynym celem jest zachęta do przeczytania pierwszych akapitów tekstu oferty. Nic więcej.
I jeszcze jedno. Zwróć uwagę na to, co obiecuje konkurencja, zwłaszcza ta, która działa od dłuższego czasu. Po co? Ano po to, by nie przyszło Ci do głowy powielać ich obietnice. One są już znane i klienci nie raz je widzieli. To prowadzi nas do kolejnej ważnej rzeczy.
2. Powiedz coś nowego
Hę?
Jeśli chcesz zwrócić uwagę klienta, to przede wszystkim musisz mu powiedzieć coś, o czym jeszcze nie wie. Bo jeśli uzna, że niczego nowego się od Ciebie nie dowie, to po co miałby czytać tekst Twojej oferty? Szkoda mu czasu.
Co nowego można powiedzieć klientowi?
Wiem, trudno powiedzieć coś nowego na temat produktów, które już od jakiegoś czasu istnieją na rynku. Nie jest to łatwe, ale możliwe!
Wystarczy, że stare informacje umieścisz w nowym kontekście. Zwykła, prosta obietnica, jaką chcesz dać klientowi nabierze nowego i wyjątkowego znaczenia. I stanie się bardziej przekonująca.
Jak zmienić kontekst obietnicy?
Pomoże Ci KCJGKDZ. Czyli 7 pytań: Kto? Co? Jak? Gdzie? Kiedy? Dlaczego? Z jakim skutkiem?
Każde twierdzenie da się dokładnie opisać za pomocą tych pytań. Aby stworzyć coś nowego masz dwie możliwości.
- Zmienić przynajmniej jedno z określeń
- Dodać nowe informacje. Im więcej informacji tym lepiej
Przykład?
Załóżmy, że chcę Cię przekonać do kursu pisania perswazyjnych tekstów. Na początku napisałbym więc: „Jak możesz nauczyć się pisać perswazyjne teksty?”. Mało to ciekawe, nieprzekonujące i bardzo ogólne prawda? Zobaczmy, co tu mamy:
Kto: Ty
Co: możesz nauczyć się pisać perswazyjne teksty
Nie ma tego zbyt wiele. Nagłówek jest strasznie ubogi w informacje. I dlatego mało przekonujący. Zacznijmy od jakiejś zmiany.
Kto: Gospodyni domowa
I teraz zobacz: „Jak gospodyni domowa nauczyła się pisać perswazyjne teksty?”
I co ty na to? Ciekawe? Chcesz się dowiedzieć jak ona to zrobiła? Zastanawiasz się, czy i Tobie by się nie udało? Kto i jak ją tego nauczył?
Popatrz, jedna mała zmiana a jak zupełnie inaczej to brzmi i prowokuje do pytań.
A teraz zróbmy krok dalej. Dodajmy jakieś informacje.
Jak: siedząc przed telewizorem
„Jak gospodyni domowa nauczyła się pisać perswazyjne teksty, siedząc przed telewizorem?”
Gdzie: w kuchni
„Jak gospodyni domowa nauczyła się pisać perswazyjne teksty, siedząc przed telewizorem w swojej kuchni?”
Kiedy: w weekend
„Jak gospodyni domowa w jeden weekend nauczyła się pisać perswazyjne teksty, siedząc przed telewizorem w swojej kuchni?”
I tak dalej…. Można to budować w nieskończoność, testując różne kombinacje.
Dzięki temu zwykły nagłówek nabiera nowego znaczenia. Zobacz, że od razu tworzy się ciekawa historia.
Kto chciałby czytać historię o gospodyni domowej? Każdy, kogo interesuje pisanie perswazyjnych tekstów. Zauważ, że w nagłówku muszą znaleźć się słowa-klucze, które przekonają potencjalnego klienta, że to coś dla niego. Nie musi to być jednak odpowiedź na pytanie „Co?”. Może to być każde z pozostałych.
Ta jedna, prosta metoda na zawsze może zmienić twoje oferty 🙂
Posłuchaj. Znasz już zasady pisania ciekawych nagłówków. Czy interesowałaby Cię metoda, która zautomatyzowałaby i znacznie uprościła ten proces? Ze swojego doświadczenia wiem, że czasem trudno jest wymyślić ciekawe opisy. A już szczególnie ciężko jest, gdy musisz to zrobić szybko. Pokazałbym Ci co wpisywać w poszczególne miejsca nagłówka i dodałbym kilkanaście (kilkadziesiąt) świetnych szablonów do rozbudowy.
Jeśli coś takiego by Cię interesowało, to napisz w komentarzu. Możesz też dodać sugestie co by Ci się najbardziej przydało do pisania nagłówków.
Życzę sukcesów w sprzedaży!
Witam,
od jakiegoś czasu kombinuję, jak napisać perswazyjne teksty w temacie ubezpieczeń na życie, (tu nagłówki też są niezbedne).
W ubezpieczeniach istotą są wypłaty świadczeń, co jest związane, z natury rzeczy, z przykrymi jeśli nie tragicznymi, zdarzeniami.
I jak tu w tej sytuacji, zrobić z wypłaty za śmierć bliskiej osoby,(ekstremalny przypadek, który się niestety, zdarza), perswazyjny tekst?
Pozdrawiam
Leszek
Świetny artykuł. Darku dajesz mi naprawdę dużo świeżej wiedzy. Którą postaram się jak najlepiej wykorzystać. Dziękuję.
Ogólnie wychodziłem z zasady, że nie ma co się zbytnio męczyć przy pisaniu nagłówków. Jednak muszę to zmienić.
Pozdrawiam:)
Super tekst i fajna rada!
Ciekawy sposób na przedstawienie (lub odświeżenie) oferty. Podany przykład z gospodynią domową, dodatkowo sugeruje dostępność oferty i jej prostotę zarazem.
Teraz już widzę, że kilka rzeczy będę musiał przebudować 🙂
Pozdrawiam
Panie Darku, drobna uwaga – proponuję każdorazowo przed publikacją posta przeczytać go na spokojnie i poprawić literówki. Trochę psuje to efekt 🙁
Strasznie spodobała mi się jedna z literówek: „zmieć” zamiast „zmień” lub „zamienić”. Mam wrażenie, że dzięki niej na dłużej zapamiętam ten tekst i Twoją stronę. 🙂
Żeby nie było wątpliwości – pomyłka jest niewinna, nie zmienia meritum, a przy okazji nadaje dynamiki. Więc ja nie ganię tylko chwalę. I chyba zacznę stosować podobne pomyłki w ramach marketingu. 🙂
Pozdrawiam!
Zawstydzacie mnie… Mimo, że tak jak zawsze przeglądam tekst po napisaniu, to jeszcze chyba nigdy nie narobiłem tyle literówek.
Wybaczcie proszę tę moją słabość. Jestem trochę roztrzepany i zdarza mi się przegapiać takie kwiatki.
Ale liczy się treść, prawda? 🙂
Przyznam się, że niewiele zauważyłem w Pana artykule tych literówek, o których piszą niektórzy komentujący.
Dlaczego?
No właśnie. Jestem mało spostrzegawczy? absolutnie mi to nie przeszkadza? zbyt ciekawy i pouczający artykuł, aby zwracać uwagę na pierdoły, a może widziałem, ale mam to w …… . Wybierzcie sobie sami odpowiedź. Brdzo mi się podoba ewentualne wytłumaczenie popełniania literuwek. A może Pan Darek w ten sposób chciał niejako wzmocnicz zainteresowanie artykułem. Przecież czyjeś błendy bardzo szybko i łatwo wpadają w oko np. czytelnika. Długo też zapadają w pamięci. Czy nie o to chodziło? Pomyślcie nad tym? A co Pan o tym sądzi, Panie Darku?
Pozdrawiam:
Jarek
Co ja sądzę o literówkach? Krótko: nie powinno ich być 🙂
Panie Darku,
Tak naprawdę to mniej więcej spodziewałem się takiej właśnie odpowiedzi. Być może zauważył Pan, że ja sam, w poprzednim moim komentarzu, celowo zrobiłem jakąś tam literówkę, a nawet popełniłem rażący błąd gramatyczny. I wie Pan co?
Te błędy i literówki przede wszystkim MNIE raziły w oczy. Przede wszystkim to ja się źle z tym czułem. Mógł Pan i inni pomyśleć o mnie, że ten człowiek, jak nie umie poprawnie pisać, to niech wcale nie pisze.
A ja mam dość spore ambicje związane z pisaniem i dlatego tu jestem i uczę się od najlepszy 🙂
Jarek
@Leszek – jakiś czas temu w empiku widziałem książkę z wzorami listów od agenta ubezpieczeń na życie do jego aktualnych lub potencjalnych klientów. Listy na różne okazje, każdy zawierający mniej lub bardziej ukryte treści motywujące do ubezpieczenia się. Jak Cię temat interesuje, to polecam. Do dziś utkwił mi fragment listu:
„Jako świadek czterech sytuacji wypłaty odszkodowania na życie…” – i dopisek „jeśli wypłat było więcej, napisz to” – cytaty z pamięci, urzekła mnie jednak ta cicha namowa do kłamstwa w zakresie bycia świadkiem korzyści ubezpieczenia 😉
Nawet chyba znalazłem tę książkę:
http://mix.pl/p-listy_w_praktyce_ubezpieczen_metoda_pozyskiwania_klientow/product/show/id/64667
Darku,
Bardzo spodobał mi się artykuł. Tak szybko i niecierpliwie go przeczytałam, że wspomniane literówki zostały niezauważone:-).
Czasem literówki MAJĄ BYĆ:
„Noge jecać, jestem trzewy”
Takie bilbordy się widuje w Warszawie.
Serdecznie pozdrawiam,:-)
Ania
🙂
Dziękuję za wasze komentarze. Mobilizują mnie one do dalszej systematycznej pracy 🙂
Słuchajcie, ale nikt nie odpowiedział na moje pytanie o dodatkowy materiał pomagający w szybkim pisaniu skutecznych nagłówków.
Czy ma to odebrać jako brak zainteresowania taką pomocą?
Ja byłbym bardzo wdzięczny za dodatkowy materiał:)
Dziekuję bardzo Liwiuszowi za informacje o ksiażce „Listy…”. Nakład co prawda całkowicie wyczerpany, ale się nie poddałem i ją mam. W takich wypadkach warto zadzwoinić do wydawnictwa. Zawsze zostaje im kilka egzemplarzy.
To rzeczywiście niezwykła sytuacja. Pytanie było zadane wyrźnie. Sprawdzałem trzy razy. I naprawdę nikt nie odpowiedział wprost.
Ja poproszę. Wszelkie automatyzacje ułatwiają życie. I jestem przekonany, że wszyscy, którzy umieścili komentarze, też są zainteresowani
Witaj Darku!
Banalna technika. Dzięki!
Zwłaszcza że zapowiada się skutecznie 😀
Co do dodatkowej wiedzy… hmmm…
Od dodatkowej wiedzy jest lepsze tylko…
… więcej dodatkowej wiedzy 🙂
Dlatego jak najbardziej za.
Pozdrawiam i dziękuje.
Marcin Pawelec
Jak zwykle u Darka – pomysłowo i prosto, a jakże skutecznie.
Ja także proszę o zapowiedzianą metodę.
Pozdrawiam
nie przejmuj się literówkami, a ciesz się, że tylu osobom podoba się ten wpis 🙂 jest naprawdę pouczający i jasno napisany
@aga-aa: no nie, nie mogę się pogodzić z literówkami, bo odciągają one uwagę od treści. Nie chodzi o perfekcjonizm, lecz praktyczny punkt widzenia.
Kapitalny blog. Napisał Pan tak świetne nagłówki, że otwieram artykuły jeden za drugim. Pozdrawiam
Dzięki Michał 🙂 Cieszę się, że TO działa…
Dobry tekst. Przydatna rada napisana w przystępny, nie amerykański sposób. Dzięki za podziałkę.
Bardzo dobra porada. Proponuje nie przejmować się literówkami. Kto przeglądając internet sprawdza literówki. Chyba tylko zdziwaczałe polonistki i dziennikarski. Pozdrawiam
Do Kamil : nikt nie sprawdza, tylko je zauważa. I proszę uwierzyć, że widzą je nie tylko „zdziwaczałe polonistki” i (z literówką ;P) „dziennikarSki” … na tym właśnie polega profesjonalizm pana Darka, że CHCE je poprawić. Wszechobecnej bylejakości w internecie, analfabetyzmowi i nie używaniu polskich znaków mówimy po prostu ’ Nie’ 😀
Panie Kamilu, pewnego rodzaju anonimowość internetowa nie upoważnia nikogo do robienia z niego niechlujnego zbiorowiska wszelkich treści. To się nazywa Szacunek dla czytelnika. Smuci fakt, że tak częste jest, ciche przyzwolenie na to niechlujstwo, a wszelkie próby powrotu do NORMALNOŚCI nazywa się „zdziwaczeniem”. Dla mnie zdziwaczała jest niestety Pańska postawa.
Wierzę, że dzięki stronom takim jak ta, choć trochę zmieni się również jakość internetu.
Pozdrawiam
Panie Darku, dołączam się do serdecznych podziękowań za to, czym Pan się z nami dzieli :)) to ogromna pomoc i naprawdę skuteczna.
Kamil, popełniłeś bardzo duży nietakt pisząc o „zdziwaczałych polonistkach” i dziennikarski(?). Ponadto używając słowa:polonistki [rodzaj żeński] trochę zapachniało to męskim szowinizmem.
Kamil, niestety (dla Ciebie) potępiam Twój komentarz.
Za to popieram kate. Rzeczywiście, ja także nie lubię, gdy ktoś wykorzystując tzw. anonimowość w sieci pisze co chce i jak chce.
Ja już powyżej skomentowałem ten post i Pan Darek jasno się wyraził, że literówek nie powinno być. Wprawdzie chciałem w jakiś sposób Go sprowokować (chodzi oczywiście o Pana Darka), ale ostatecznie przekonał mnie Pan, Panie Darku, że w zasadzie jakąś przyzwoitość (nawet a może przede wszystkim w pisaniu) należy zachować.
A zatem dbajmy o poprawność naszego języka i uczmy się nim poprawnie żonglować:).
Pozdrawiam:
Jarek
@Leszek: Tak sobie myślę o Twoim problemie. Myślę, że zamiast koncentrować się na wypłacie odszkodowania (traumatyczna chwila) lepiej jest skupić się na zapewnieniu klientowi komfortu W TEJ CHWILI.
Większość ludzi nie chce myśleć o śmierci (swojej lub bliskich). Dlatego pomyśl, co dzięki ubezpieczeniu klient może mieć teraz? Że niewielkim kosztem nie będzie już nigdy musiał myśleć o przykrych dla niego (i bliskich) sprawach. Nie przywołuj śmierci, lecz uwolnij klienta od myślenia o nie. Będziesz zbawcą 🙂
Bardzo ciekawy artykuł. Dziękuję Panie Darku. Z pewnością przyda się ta technika pisania nagłówków. Jestem chętna na dodatkowe materiały 🙂
Pozdrawiam
Witam,
Panie Darku wspaniała, a co najważniejsze, bardzo przydatna rada. Powinno się chyba raczej powiedzieć-technika tworzenia skutecznych nagłówków.
Proszę sobie wyobrazić, że eksperymentalnie stworzyłem nagłówek oczywiście według Pana wskazówek. Wprawdzie jeszcze nie opublikowałem artykułu (bo po prostu nad nim pracuję) z tym nagłówkiem, ale jestem dobrej myśli. Intuicyjnie obrałem, jakby następującą technikę – najpierw nagłówek, a potem konkretna oferta.
Szczerze mówiąc mam też pytanie.
Otóż tworząc nagłówek według Pana schematu tj. odpowiadając na 7 pytań, każdą „odpowiedź” należy oddzielać przecinkiem (wg. zasad poprawnej stylistyki)w ten sposób powstaje zdanie wielokrotnie złożone. Czy mimo jego wręcz „tasiemcowej” długości będzie ono, jako nagłówek skuteczny? Czy zawsze wspomniany nagłówek powinien zaczynać się od pytajnika jak? A może mogłoby to być zdanie np. oznajmiające? W ten sposób mogłoby też wprowadzić czytelnika oferty w stan tajemniczości, ciekawości, zastanowienia się nad produktem.
Co Pan na to, Panie Darku?
Przecinki są poprawne, ale maja jedną wadę – źle wyglądają w nagłówku. Rzekłbym, że ich nadmiar psuje tzw Flow, dekoncentruje, wybija z rytmu.
Co do słowa „Jak” – nie, ono nie jest niezbędne. Chodzi o to, by zachować wymowę. Dobrze jest, gdy nagłówki nie są sztampowe, odrobina kreatywności w tej sferze może tylko pomóc. Ale odrobina… 🙂
Co tam literowki liczy sie tresc .przez moment poczulam sie jak w szkole ale to bylo mile uczucie i wiedza zakodowana przy okazji a tak wogole to wiekszosc ma problem z pisaniem i nie martwia sie tym dla mnie super! (a moze to podpucha czy ktos zwroci uwage na tekst czy na literowki)pozdrawiam
Pytania w tytułach są dobre, bo zaciekawiają. Można zacząć np. od „Czyżby…” lub „Dlaczego…” ewentualnie „W którym…”, „W jakim…”.
Co do przecinków – ja czasami opuszczam niektóre przecinki w bardzo długich złożonych zdaniach, pozostawiając tylko te najważniejsze, dzielące zdanie na podstawowe sekwencje. Właśnie ze względu na „flow” czytania.
Trafiłam na tą stronę bo szukam czegoś naprawdę dobrego do zrobienia interesującego nagłówka w branży turystycznej, i poniekąd znalazłam 🙂 Super tekst 🙂 Interesujący na tyle, że literówki w żaden sposób mnie nie raziły podczas czytania;)
Jednak brak mi inspiracji do stworzenia czegoś przyciągającego… dlatego proszę o dodatkowe materiały 😉
pozdrawiam