Drogi copywriterze…
Kilka dni temu ktoś zadał mi ciekawe pytanie:
„Darek, czemu copywriterzy są tacy drodzy?” Myślę, że wiele osób, które rozważają zatrudnienie specjalisty od copywritingu, zastanawia się nad odpowiedzią. A większość szuka jak najtańszych wykonawców. I to jest podstawowy błąd. Oto, dlaczego.
Na początek kontrowersyjne stwierdzenie. Tani copywriter to slaby copywriter. Dlaczego? Już tłumaczę. Jeśli ktoś z tej branży ma niskie ceny, to albo jest początkujący, albo ma zbyt małe umiejętności by żądać więcej. Zdesperowany (bo brak zleceń) gotów jest wtedy na pracę za grosze by tylko zyskać klienta.
A teraz pomyślmy. Czego zleceniodawca oczekuje od tekstów, pisanych przez copywritera? Skuteczności w osiągnięciu założonych celów, prawda? A każdy, kto choć raz próbował swoich sił w tej branży wie, że nie jest łatwo napisać dobrze sprzedający tekst.
Łatwo jest napisać „jakiś” tekst. Może nawet taki, który spodoba się zleceniodawcy. Ale skuteczność to już zupełnie inna bajka. Trzeba wiedzieć, do kogo, co i jak napisać, by osiągnąć zamierzony efekt. Nie wystarczy tu tak zwane „lekkie pióro” czy „słów gięcie cięcie”, którymi tak obficie epatują początkujący w tej branży „pisarze”. Tu trzeba sprzedawcy…
Nad dobrym tekstem trzeba dobrze popracować. To nie przypadek ani przebłysk geniuszu lub intuicji. To znajomość konkretnych technik i ich zastosowania i oraz ich… zastosowanie. A to zabiera sporo czasu. I teraz pomyśl, płacisz powiedzmy 100 zł za tekst, to jak myślisz, ile autor będzie pracował nad nim za stówę? Tydzień? To by zginął, bo zarabiałby ze 400 zł na miesiąc. Nie powinno więc być takich „copywriterów” 🙂
A jednak są, prawda? To oznacza tylko jedno – piszą szybko i… byle jak. Sorry za takie bezpośrednie ujęcie. Ale tak to wygląda. No, chyba, że nie pracują dla pieniędzy, a wtedy co? Oddasz swój biznes osobie, która tylko bawi się w copywritera? No, jeśli tylko bawisz się w biznes, to tak, ale myślę, że traktujesz go o wiele poważniej.
Zatrudniając copywritera płacisz mu za jego czas i umiejętności. Czas plus umiejętności = efekt (sprzedaż). Cudów nie, to twardy biznes. Z pustego i Salomon nie naleje.
A Ty, co o tym myślisz?
Dlaczego jesteś taki drogi? – to pytanie które trafia nie tylko do copywriterów. Sam dość często słyszę to u niedoszłych w danym momencie klientów. Czasem wracają, czasem nie. Poza wszystkim mnie zawsze dziwi że od ludzi, których wynikiem pracy jest dobro elektroniczne wymaga się nowego mercedesa za cenę nowego malucha… bo klienci nie dostrzegają lub nie zdają sobie sprawy z wartości lub kosztów wykonania takiej pracy.
Święte słowa i całkowicie podpisuję się pod tym tekstem, choć z CR nie mam nic wspólnego. Jestem asystentem tłumacza medycznego (tak panią tłumacz stać na asystenta). W branży tłumaczeń sytuacja jest identyczna. Cały tłum ludzi, którzy robią tłumaczenia za stawki niemal głodowe i narzekają, jak to źle być tłumaczem (przymusu zarabiania w ten sposób nie ma). Z drugiej strony jest grupa ludzi, którzy wiedzą co potrafią, znają swoją wartość i odpowiednio wyceniają swoją pracę. Niestety większość ludzi prezentuje „jakoś” nie „jakość” o czym świadczy choćby fakt, że jeden tłumacz od dwóch lat systematycznie monopolizuje rynek medycznych tłumaczeń symultanicznych.
Jakiś czas temu myślałem sobie, że e tam nagram komuś video za 20-30zł bo co tam 30min video za taką kwotę jest ok, ale kiedy na spokojnie przemyślałem cały temat, to obecnie za pojedyncze zlecenie na video przewodnik po stronie www wezmę 200zł netto, a w wersji najtańszej 370zł za 1h gotowego video (co i tak jest tańsze niż 1h efektu pracy profesjonalnego lektora, gdzie jest tylko głos).
Cennik wygląda tak:
10-15min 200zł netto*
1h 500zł netto
4-9h 430zł netto
10> 370zł netto / 1h video
(* do 15-20min gotowego video = 200zł)
Dla wielu taka cena będzie zaporowa, bo dziecinnie przemnoży powiedzmy 370zł x 8h pracy i ma kosmiczną kwotę 3000zł/dzień pracy. Jednak prawda jest zupełnie inna, gdyż 8h nagrywania to nie 8h gotowego video (chyba,że nagrywamy szkolenie na żywo i nic nie wycinamy), jeżeli natomiast mam video poddać obróbce, wyciąć część zbędnych powtórzeń, w niektórych przypadkach coś dograć czy poprawić, to na ten moment absolutne minimum to 1h pracy na 15min gotowego video, a w większości przypadków 1h gotowego video to właśnie ok 8h pracy. Przy tym biorę oczywiście pod uwagę fakt, że parę osób od razu zaakceptuje zlecenie, a parę będzie męczyć poprawkami te 15min gotowego video, że i 4-5h zajmie przygotowanie takowego.
Więc tak „standardowo” licząc 1h gotowego video / dniówka to te 370zł netto. Dla wielu będzie to wielka kwota, jednak zapominają, że osoba prowadząca firmę musi niestety opłacić ZUS, księgowość, hosting, domeny itd. (jeżeli takowe posiada), więc rzeczywisty zysk „na czysto”, jest zdecydowanie mniejszy.
Do tego dochodzi jeszcze fakt, że to nie tak, że każdy z nas ma non stop idealnie wypełnione 8h różnego rodzaju zleceniami, bo przecież są lepsze i gorsze dni, więc nikt nie zrobi takiego cennika, który byłby „tani” i „ok”, ale tylko przy założeniu, że non stop każdego dnia będzie full zleceń.
Niestety te myślenie „drogo” bardzo często jest myśleniem etatowca, czyli osoby, która idzie do pracy, siedzi 8h, i nieważne czy pracuje efektywnie czy nie należy jej się zapłata za 8h pracy. Takiej osobie „szef” musi zapewnić zajęcie, musi martwić się o zlecenia, o koszty o.. o… o… i dlatego właśnie na etacie zarabia się powiedzmy średnio te 1500-2500zł, a gdy ktoś ma firmę to nie celuje w kwotę 1500zł „na czysto” a wielokrotnie więcej, bo ponosi całe ryzyko związane z prowadzeniem biznesu, zdobywaniem zleceń… pracownik poszuka nowej firmy gdzie może pracować… właściciel może zostać nawet z długami.
@Marcin,
Jakiś czas temu doszliśmy z moim pracodawcą do wniosku, że z bylejakością nie ma co walczyć, bo świadcząc byle jakie usługi, za byle jakie wynagrodzenie ludzie ci wyświadczają branżowym kolegom przysługę, zgarniając byle jakich klientów, jednocześnie uświadamiając tych, którzy cenią swój interes, że warto zainwestować w tych dobrych, choć niekoniecznie tanich.
Tak ten temat dotyczy wielu branż w webdesignie, webmasterce jest to samo i myślę ze copywriting nie jes wyjątkiem.
W pełni podzielam opinie wyrażone przez poprzedników, że bylejakość jest bez sensu. Praktycznie w każdej działalności człowieka, firmy i produktu, w ogóle w życiu, bardzo ważna jest marka, która nie przychodzi sama, lecz trzeba ją zwykle mozolnie wypracować.
Prowadzę oto ekskluzywne szkolenia przygotowujące do egzaminu państwowego na doradcę DGSA. Rozporządzenie wymaga szkolenia przez min. 36 godz., co w cenie ok. 1200 PLN realizuje większość firm szkoleniowych w Polsce nie dbając o to, czy kursant posiada dwa tomy umowy ADR i dobry podręcznik (koszt ca 350 PLN) i jaka jest jego kondycja psychofizyczna w trakcie zajęć. Zazwyczaj odklepuje się temat na szkoleniach prowadzonych wieczorowa porą, tylko przez klasycznie gadającego wykładowcę. Poziom percepcji raczej niewielki. W konsekwencji bardzo trudny egzamin w Inspektoracie Transportu Drogowego zdają nieliczni.
Natomiast moja firma szkoli w uzdrowisku, zapewniając komfortowe warunki socjalne, pełne materiały szkoleniowe, doskonałych trenerów i dodatkowe atrakcje, ciurkiem przez 8 dni, z egzaminem w dniu ostatnim. Szkolenie ma charakter treningu z wykorzystaniem metody Davida D. Kolba, przy czym trzy ostatnie trzy dni to tylko rozwiązywanie testów egzaminacyjnych ogłoszonych na stronie www. WITD. W efekcie egzamin zdają prawie wszyscy uczestnicy naszych szkoleń.
Narastającym problemem jest jednak zebranie uczestników kursu trwające ostatnio miesiącami, kiedy wielu rezygnuje w trakcie owego oczekiwania żądając zwrotu wniesionej zaliczkowo opłaty, co dezorganizuje rekrutację, przysparza nerwów i pracy.
Ponadto prawie wszyscy zainteresowani kursem podkreślają cenę, że za drogo (3490 PLN za 8-dniowy kurs). Znając ponoszone koszty uważam, że taki wydatek na efektywne zdobycie nowego zawodu, jest relatywnie niewielki. Wiem jednak doskonale, że jest kryzys,że wszystko obiektywnie drożeje, z tego powodu ceny nie zmieniam od dawna utrzymując się obecnie na granicy opłacalności.
Z konieczności, od pewnego czasu, myślę o rezygnacji z opisanej wyżej formuły kursu i działać jak większość firm szkoleniowych, czyli w ogóle nie martwiąc się o zdawalność trudnych egzaminów na uprawnienia państwowe.
Prawdopodobnie więc, by nie zawieść tych, którzy już się zgłosili i cierpliwie czekają, zakończę na najbliższym kursie, a później dołączę do szeregu, albo w ogóle zrezygnuję z tego typu szkoleń. Taka jest rzeczywistość, niestety…
@Rysiek: Nie poddawaj się 🙂 Posłuchaj, musisz pokazać, że Twoja oferta jest radykalnie inna od wszystkich pozostałych. Nie znaczy to, że rzucą się do Ciebie tłumy pod wpływem dobrej oferty. Szkoda, ale nie tak to działa.
Jak się wyróżnić? Przede wszystkim rozwiej złudzenia tych, co spodziewają się cudów za niską cenę. Zapewne część z tych klientów liczy na to, że jakoś uda im się zdać ten egzamin. No cóż, w totolotka grają miliony, więc ten sposób podejścia do życia jest bardzo popularny. Pokaż, że takich cudów nie ma i wytłumacz dlaczego. Pokaż, że to wyjątkowa oferta, nie dla każdego.
I pokaż liczby. Jaka jest zdawalność po byle jakim kursie, robionym na sztukę, a jaka, gdy w pełni zadbasz o komfortowe warunki dla kursanta? Pokaż twarde statystyki. Niech liczby przemówią. Ile czasu trzeba, by człowiek przyswoił sobie dany materiał, jakie warunki muszą by spełnione? Ile w rzeczywistości kosztuje byle jaki kurs i kolejne egzaminy? Ile klient traci, gdy nie zda od razu, bo mu śmignie przed nosem okazja na dobrą pracę? I tak dalej…
Pokaż, że nie różnisz się tylko ceną! Bo jeśli klient ma wrażenie, że za to samo co gdzieś indziej ma u Ciebie zapłacić trzy razy więcej, to pomyśli, że masz go za idiotę. Kto chciałby przepłacać?
Jestem przekonany, że jest pewna grupa klientów, która potrafi myśleć i liczyć. I na niej się skup. Daj im coś, co ich przekona, że to właśnie dla nich przygotowałeś to szkolenie.
@Rysiek, nie daj się. Zbierz przyjaciół i zróbcie burzę mózgów na temat możliwych sposobów uatrakcyjnienia postrzegania Twojej oferty przez potencjalnych klientów.
Jak pisał Darek, musisz pokazać, że Twoje szkolenia są wyjątkowe. Twarde liczby zdawalności, może prezentacja na stronie pokazująca jak stres zwykłego szkolenia odbija się na zdawalności (koszt kilkukrotnego egzaminu) i odwrotnie, brak stresu w Twojej metodzie i korzyści z tego wynikające.
Pisałeś też, że ciężko zebrać odpowiednią ekipę. Ciekawe efekty może dać prosty trick marketingowy typu przyprowadź ze sobą 1-x kolejnych uczestników kursu, a otrzymasz rabat w wysokości x-y.
Nie wiem, jaki zasięg terytorialny promocji obrałeś, ale skoro są to wyjazdy do uzdrowiska, to warto aby oferta była dostępna dla chętnych z całej Polski.
Jeśli jednak uznasz, że nie ma przyszłości w tej strefie, to zmień target i szkolenia na inne. Zastanów się, jaka grupa ludzi jest gotowa wyłożyć pieniądze na ekskluzywne szkolenia i jakich szkoleń potrzebuje. Może się okazać, że by utrzymać się na rynku, będziesz musiał organizować kilka różnych szkoleń dla różnych grup zawodowych.
Nie poddawaj się, kombinuj. Promujmy „jakość” i nie pozwólmy by „jakoś” zdominowało nasze biznesy.
Darek,
To, co napisałeś: „Tu trzeba sprzedawcy (…)”.
Sztuka sprzedaży, to pierwsza, najważniejsza rzecz, jaką powinien opanować ktoś, kto chce mówić o sobie „copywriter”.
„Wiadomo”, co powiedział J. E. Kennedy do A. Laskera w biurze Lord & Thomas w 1904 roku: „Advertising is salesmanship in print”.
… niektórzy, mimo upływu całego wieku nadal o tym nie wiedzą :).
Fakt, tanie mięso psi jedzą, jak mawia mój ojciec. Fakt też, że jak ktoś nigdy nie próbował napisać czegoś, co jest skuteczne to nie doceni ilości pracy w to włożonej. A przecież wartość intelektualna to taka sama wartość.
@Marcin. Szukanie okazji i sprawdzanie cen, to „choroba naszych czasów”. Ciężko coś sprzedać bez jakichś promocji, upustów dla klienta i „najniższych cen” – tak robią wszyscy, a klient wybiera na podstawie zasobności swojego portfela produkt, który daje mu najwięcej (w jego przekonaniu – i dlatego tutaj się spotykamy – zdobyć wiedzę jak go przekonać do nas). Dlatego ludzie często wydają jak najmniej, bo są święcie przekonani, że nie stracili – gdzie indziej zapłacili by więcej, a nie mają gwarancji, że im się to bardziej opłaci.
Klienci praktycznie nigdy nie widzą kosztów wykonania produktu, w sumie zaprzeczasz sobie :), dziwi Cię to a za chwilę znajdujesz prawdziwą odpowiedź dlaczego tak się dzieje.
Internet to wszechmocne narzędzie, szczególnie z wyszukiwarką GOOGLE i nie musimy dzwonić po usługodawcach czy sprzedawcach, biegać od sklepu do sklepu, by zapytać o cenę. Parę minut i można wszystko sprawdzić. Nawet na Allegro właściwie wygrywa 1 sprzedawca z najniższymi cenami, kilkunastu innych nie sprzeda nic.
Dlatego, aby być drogim, usługa musi być luksusowa, klient musi dostać coś, czego nie dostanie nigdzie indziej i musi być o tym w pełni przekonany…(w sumie chyba same oczywistości wypisałem:D)
No dobra, ale tak z ręką na sercu: jaki copy potrzebuje aż tygodnia, żeby napisać naprawdę dobry tekst? 😉
Tomek, mówimy o naprawdę dobrym tekście sprzedażowym, więc tydzień to nic wielkiego. Mistrzowie pisali teksty tygodniami, czego przykładem jest choćby Gary Halbert, który de facto nie pisał cały czas, ale tyle czasu pozajmował mu cały proces tworzenia tekstu.
Zaznaczam „dobrym tekście SPRZEDAŻOWYM” 🙂
Witam was i mam pytanie do Darka. Zamówiłem prawie tekst ofertowy produktu,krótka historia przechodząca na końcu w opis produktu.max.2000 znaków chciałbym.Postawiłem na kobietę z racji że tyczy sie to butów męskich,nie wiem czy to dobra mieszanka.Krzykneła właśnie 100 zł .Widziałem wiele ofert po 20 do 50zł ta była jedna z droższych i to dalej tanio? To ile za taki tekst musiał bym Darek zapłacić żeby był skuteczny?
Tak, to nadal tanio 🙂 U mnie taki tekst kosztuje znacznie więcej i z tego powodu wielu klientów decyduje się na tańsze teksty.
Pytasz, czy to „dobra mieszanka”. Naprawdę dobra „mieszanka” to tekst napisany przez specjalistę od sprzedaży. I taki tekst MUSI być drogi z powodów, które wymieniłem wyżej.
Zawsze powtarzam, że copywriter jest wart tyle, na ile się ceni 🙂 I tak samo z jego pracą…
Mówisz że dalej tanio ,to ile „ceniący się” copywriter twoim zdaniem powinien wziąc za tekst 2tys. znaków? I czy juz taki drogi tekst to jest róznica typu ciuchy nike a gucciego czy ciuchy z targu a gucci ? 🙂 Bo między nike a guccim nie widze różnicy zbytniej za to ceny są bardzo rozbieżne .
Wszystko się rozchodzi o czas w jakim taka osoba tekst tworzy .I ciężko mi uwierzyc że po kilka godzin czy dni mu to zajmuje, to nie teksty do polityki czy reklam wielkich firm ,gdzie chyba za nim wymyślą jakiś tekst robią badania ,statystyki opini ludzi.Jak to jest że typ który w godzine wymyśla tekst chce 500zł za niego? Rozumiem że mozna się cenić i należy to robic ale takie cos to jest przesada. Trudno żebym za tekst to jednej aukcji i to za buty płacił po kilkaset złoty z prowizjamio to jest tysiąc .nie wiem ja chyba z innej epoki jestem:)
Posłuchaj, jeśli przeliczasz tekst na znaki, to faktycznie może wydawać się drogo. Ale czy tu chodzi o liczbę wyrazów? Nie chodzi też o markę produktu. Pytanie jakie musisz sobie postawić, to ile ten tekst jest w stanie dla mnie ZAROBIĆ? Nie ważne jak będzie długi, jeśli dobrze sprzeda, to niech ma choćby jeden akapit, a będziesz z niego zadowolony, prawda?
A może się zdarzyć, że takie zdanie, które będzie mocne sprzedażowo powstanie w tydzień, może miesiąc. Przypomina mi się jak Gary Halbert opowiadał, że jego najskuteczniejszy list sprzedażowy, który mieści się na kartce A4 powstawał w pół roku. Ale on zarobił na nim około 7 milionów dolarów. I tu jest pies pogrzebany. Jeśli potencjalne zyski ze sprzedaży są niewielkie, nie ma sensu ładować armaty – wystarczy jeden strzał snajpera. I to jest właściwe kryterium oceny. W sytuacji, gdy spodziewasz się niewielkich zysków nie ma sensu inwestować w drogiego copywritera. Choć z drugiej strony dobry copywriter może zapewnić sporą sprzedaż. Dlaczego tylko „może”? Bo tu wiele zależy od rynku i produktu. Choć cuda się zdarzają….
Tomek, dla Ciebie cytat Gary’ego Halberta” „Recently, I did a direct mail package for Brian Smith whose „Personal Finance” newsletter is the largest circulation hard money newsletter in the world. That package included an 8-page letter which took me five weeks to write to get to the point where I was satisfied with it. As a matter of fact, I did 23 drafts of the first page alone.”
Darek Puzyrkiewicz,
Czasami moge sie z Toba zgodzic. 🙂 Dla mnie, niska cena to brak motywacji – ze strony Zleceniobiorcy, ale takze Zleceniodawcy. Biernosc to miernosc.
Interakcja jest potrzebna. Najwazniejszym aspektem wszelkiego rodzaju kreacji dla biznesu jest edukowanie klientow na poziomie high-end, aby realnie wzmocnic jego zaangazowanie.
Co to oznacza?
Badanie, badanie, badanie danego narzedzia promocji – na ile bylo skuteczne wczesniej oraz jak to wyglada obecnie. Wiekszosc przedstawicieli firm, ktore szukaja copywriterow, nawet nie ma pojecia o tym, ze teksty mozna badac.
Co prawda, wspominanie o badaniach wyglada na strzelanie sobie w stope, ale nie ma innego wyjscia, bo najlepsi klienci to robia. Dobry tworca dla biznesu lubi, gdy klient weryfikuje zamowienie – czy spelniam jego oczekiwania? Informacja zwrotna jest podstawa.
Ogromnym wyzwaniem, oczywiscie dla obydwu stron, jest ustalenie modelu wspolpracy – rozliczamy sie z wierszowki, tekstu, a moze zaproponowac procent od skutecznosci promocji czy nawet sprzedazy?! Bez tego nawet nie mozna podpisac jakiejkolwiek umowy.
Teksty o psuciu rynku – w wielu branzach – nie robia na mnie zadnego wrazenia. Nie zadaje sie z ludzmi, ktorzy nie szanuja innych czy siebie, co mozna szybko zweryfikowac. Jak tylko slysze narzekanie na cokolwiek, to zabieram zabawki. Wole odpoczac, za darmo, niz sie meczyc. Czego zycze Wszystkim!
Maciek