
„Rozwaliłeś mnie, czekałem na coś takiego”
Jak Darek uwolnił mnie od wietnamskiej tortury z okresu II wojny światowej?
Słuchaj to, co wydarzyło się między mną a Darkiem jest niesamowite. Obaj jesteśmy Copywriterami, obaj piszemy na zlecenia, wiedzieliśmy o sobie, ale nigdy się nie spotkaliśmy. Wreszcie, przy okazji premiery jego książki „Błyskawiczny e-mail marketing” wymieniliśmy się krótkimi e-mailami i po kilku minutach napisałem do Darka…
Chcę to od Ciebie kupić!
Masz prawdopodobnie świadomość, że trudno sprzedać coś copywriterowi. Znamy przecież na pamięć te wszystkie sztuczki i tricki, a umysł klienta to dla nas kokpit sterowniczy, z którym robimy co chcemy. Jak myślisz Co może pragnąć kupić jeden copywriter z długoletnim doświadczeniem od drugiego tak samo doświadczonego copywritera?
Zanim wyjawię Ci ten sekret, muszę Ci coś wyznać: ostatnio miałem lekki spadek formy, wiem, że może nie powinienem o tym pisać, może nie zapracuje sobie tymi słowami na lawinę nowych zleceń, ale tak było. Wyobraź sobie, piszę praktycznie codziennie kilka tekstów, pracuję nad książkami, robię wpisy na blogu, piszę Malingi i … za każdym razem gdy siadam nad czystą kartka czy edytorem tekstu zadaję sobie pytanie:
Co tu teraz wymyślić?
Czujesz to! Piszę, kończę i znów zaczynam z tym pytaniem. Przypomina to trochę wietnamską torturę z kroplą kapiącą na czoło, pierwsze krople nie są jeszcze męczące, ale kolejne powodują, że coś rozrywa Ci głowę. Gdy zaczynałem pisać czułem się podobnie! Zacząłem zadawać sobie pytanie Czy jest jakiś sposób, żeby pisanie było prostsze? Czy stworzył ktoś gotowy system, program komputerowy, książkę, do której zaglądasz i masz gotowe szablony i pomysły na dziesiątki czy setki sprzedających tekstów. Jeżeli ktoś podsunąłby mi coś takiego dzisiaj, oddałbym mu naprawdę duże pieniądze.
No i stało się.
To o czym pisze istnieje!
Do jasnej cholery stworzył to Polak. Wybacz, ale nie mogę być spokojny gdy o tym mówię. Tak, już się pewnie domyślasz, że to co kupiłem natychmiast od Darka to system o którym mówię. Gotowy szablon ofert handlowych oraz 50 powalających pomysłów jak wypełnić je treścią. Nie wiem, co to oznacza dla Ciebie, dla mnie to więcej czasu dla rodziny, mojej córki, mniej stresu związanego z tym, że nie wiem Co wymyślić o każdej porze dnia, bez względu czy jestem wypoczęty czy padam na rzęsy. To, nie oszukujmy się, także kolejne tysiące na koncie moim i moich klientów.
Darek poprosił mnie o krótką opinię. Niestety Darku jeżeli będziesz dalej robił takie rzeczy w Polsce, nie możesz spodziewać się krótkich opinii. Nie wiem czy copywriterzy, którzy żyją z pisania nie zaczną przeklinać Cię za to, że uczyniłeś sztukę pisania dostępną od zaraz, dla każdej bezwzględnie osoby.
A teraz informacja dla Ciebie. Jeżeli chcesz być miernym copywriterem, pisać w stresie martwiąc się o pomysły i masz ochotę kiepsko zarabiać zignoruj to co przygotował Darek, w każdym innym przypadku, po prostu chwytaj okazję dopóki Darek się nie rozmyśli i nie podniesie ceny, co na marginesie gorąco mu doradzam. Dzięki Darku!
Mirosław Skwarek
Sorry, ale taki trochę copywriterski bullshit powstał z tego wpisu… Takie naciskanie, naciskanie… Aż mnie to do Ciebie zniechęciło…
Potwierdzam poprzedni wpis, być może jest to dobry produkt – tego nie jestem w stanie stwierdzić. Cały tekst odpycha swoja nachalnością , zmusiłem się by go przeczytać do końca, bo cały czas miałem wrażenie że robi się mnie w bambuko.
Przeczytałem tekst z dużym zainteresowaniem i uważam że jest napisany bardzo emocjonalnie w sposób przekonujący i zachęcający do zainteresowania się tematem a co czytelnik zrobi z tą informacją to tylko od niego zależy.Ja oczekuję na maila od Darka
Tekst jak tekst, ewidentnie sprzedażowy…chociaż nie bo brakuje tutaj linka do produktu, który promuje. A to duży błąd według mnie. Poproszę o tego linka bo chętnie zobaczę próbkę tego produktu no i jego cenę 🙂
Dziękuję za wasze opinie.
@Bartek: Nie może być linka, bo dopiero w jutro to oficjalnie wypuszczam.
Waszym zdaniem powinienem tę opinię Mirka ukryć i nikomu nie pokazywać? Nie dziwcie się, że tak to napisał, to już chyba zboczenie zawodowe 🙂
Nie ma się co ekscytować i denerwować. Trzeba spokojnie zobaczyć TO (dzieło Darka). I już.
Piszę – co JA uważam na ten temat :-).
Od początku domyślałem się, że chodzi o jakiś szablon.
Przeciez to pisze ciagle ta sama osoba, w necie mozna sobie stworzyc wiele avatarow i wychcwlac siebie na wzajem
@Bartek: Kogo masz na myśli?
No właśnie. Cały problem z tym, że ta opinia jest rzeczywista. Pisałem to, co czułem i dodatkowo sytuacja na początku opinii miała miejsce. Określiłbym, że w Polsce, chyba musi powstać nowy styl, copywritingu – ColdWriting 🙂 Twain napisał, że rzeczywistość czasem bywa bardziej niesamowita niż fikcja.
Widzę, mimo wszystko ukryte zainteresowanie 🙂
Darek, czy uważasz, że w nagłówku każdy wyraz powinien być pisany wielką literą? Chodzi mi tutaj o język polski, wg mnie (i nie tylko) nie wygląda to za dobrze i utrudnia czytanie.
W języku angielskim sprawdza się to doskonale i jest jak najbardziej słuszne.
Uważam, że tak się nie powinno pisać 🙂
Wygląda to nienaturalnie, ale właśnie dlatego w tej ofercie zrobiłem taki nagłówek. Chciałem bowiem podkreślić charakter produktu.
…utrudniając przeczytanie nagłówka?
Podsunąłeś mi fajny pomysł 🙂 dlaczego sam na to wcześniej nie wpadłem? Zobacz teraz początek oferty.
Tu się nie zgodzę.
"Po drugie, ponieważ ten list związany jest z legendarnymi technikami direct marketingu, pomyślałem, że taki tytuł będzie idealny, ponieważ kiedyś tak właśnie pisano nagłówki listów sprzedażowych (Sales Letters)."
Do tej pory się tak pisze SL, nie kiedyś.
Ależ ja nie przeczę temu, że dziś tez się tak pisze (wprawdzie nie u nas, tylko w angielskojęzycznej części internetu). Ale wiesz, dzięki tej dyskusji z coraz bardziej klaruje mi się to, co chciałbym tym początkiem SL wyrazić 🙂 Za chwilę jeszcze trochę zmienię tekst. Ciekaw jestem Twoich kolejnych uwag.
Można by pomyśleć o taki sesjach brainstormingu częściej, podoba mi się to, co myślisz o tym?
Spójrz Paweł teraz….
Hehehe, już mi się dostało od Pawła za te wielkie litery w nagłówku 🙂
"(…) Stosują takie rozwiązania, ponieważ działają one w USA. Niczego nie testują, nic nie sprawdzają.
Są przekonani o tym, że zadziała to u nas. Zapominają, jak bardzo nasz rynek konsumencki różni się od tego za oceanem. Pomijają to, jak Polacy podchodzą do zakupów w Internecie, a jak wygląda w przypadku Amerykanów. A przede wszystkim nie zwracają uwagi na to, jak odmienny jest język polski od angielskiego."
Paweł, a co, gdy taki zabieg jest zastosowany świadomie? 🙂 Co więcej, Ty tylko teoretyzujesz, a ta oferta sprzedaje….
Akurat ten artykuł planowany był wcześniej 🙂
A dlaczego w tekście słowo: "copywriter" jest raz wielką, raz małą literą?
"Paweł, a co, gdy taki zabieg jest zastosowany świadomie? " Zastosowałeś świadomie, czy dopiero wtedy zacząłeś się nad tym zastanawiać, jak Ci zwróciłem na to uwagę? Nie musisz odpowiadać tutaj, odpowiedz sobie sam.
W tym momencie zastosowałeś rozwiązanie "Dlaczego to zrobiłem" znane z SL Halberta. I bardzo dobrze.
Można jak najbardziej brainstormować na takie tematy. Nawzajem się można czegoś nauczyć 🙂
@Luca: dlatego, że tym miejscu, o którym mówisz wszystkie wyrazy są rozpoczynane Wielką Literą.
Przedmiotem wpisu (i dyskusji do niego) powinna być, przede wszystkim, książka Darka i związane z nią oczekiwania, co do jej jakości i wartości.
A czytam tu też dziwne uwagi.
Sam powyższy tekst jest dla mnie przykładem doskonałej pracy copywritera – ma sprzedawać.
A czego innego mamy się spodziewać?
@Darek: to znaczy w poniższym akapicie? W którym w jednym zdaniu jest "copywriter" wielką literą, a w następnym małą?
"Masz prawdopodobnie świadomość, że trudno sprzedać coś Copywriterowi. Znamy przecież na pamięć te wszystkie sztuczki i tricki, a umysł klienta to dla nas kokpit sterowniczy, z którym robimy co chcemy. Jak myślisz Co może pragnąć kupić jeden copywriter z długoletnim doświadczeniem od drugiego tak samo doświadczonego copywritera?"
@Luca: Myślałem, że piszesz o tekście oferty, a Ci chodzi o wpis 🙂 Poprawię to dla Ciebie 🙂
@Darek: z całym szacunkiem, ale nawet Twój wstęp w tym poście jest na podobnym poziomie co opinia Mirka – zbyt nachalny.
Ogółem już od jakiegoś czasu coraz bardziej taki ton, sposób wypowiedzi mnie zniechęca. Na szczęście mam w pamięci kilka naprawdę wartościowych artykułów Twojego autorstwa, więc ciągle czekam na kolejne równie wartościowe.
Ale coraz bliżej jestem rezygnacji. Wydaje mi się, że powinieneś przemyśleć czy taka strategia komunikacji na blogu jest właściwa – w końcu to trochę inna specyfika niż większość mailingów z jakimi pracujecie (a przynajmniej tak mi się wydaje).
"(…) umysł klienta to dla nas kokpit sterowniczy, z którym robimy co chcemy. " – albo tak się mu tylko wydaje.
Ten fragment jest chyba najgorszy. Pokazuje jak Mirek jest pewny swoich umiejętności… które ja weryfikuje na sobie samym i stwierdzam, że to jeden wielki "bullshit".
Liczy się pierwsze wrażenie. Pierwsze wrażenie po tym fragmencie jest takie, że Mirek jest amatorem z wygórowanym ego. Wtedy następuje:
"Jak myślisz Co może pragnąć kupić jeden copywriter z długoletnim doświadczeniem od drugiego tak samo doświadczonego copywritera?"
co właściwie wrzuca Was do tego samego koszyka. Fatalnie.
Oczywiście – jak napisałem – to tylko pierwsze wrażenie. Nie chcę i nie osądzam na podstawie tego tekstu kompetencji któregokolwiek z Was.
Mam nadzieję, że to wytłumaczenie pozwoli Wam przemyśleć co zrobić, aby takiego wrażenia o sobie więcej nie robić – bo nie każdy jak ja może znać poprzednie dokonania i dzięki temu traktować to jako pomyłkę, która przytrafić się może każdemu.
Pozdrawiam!
@Michał: Dziękuję za Twój komentarz. To dla mnie ważna uwaga. Myślę sobie o tym, co napisałeś a moje przemyślenia umieszczę w najbliższym artykule.
A mam jeszcze pytanie 🙂 Możesz napisać, co konkretnie miałeś na myśli, pisząc:
Na szczęście mam w pamięci kilka naprawdę wartościowych artykułów Twojego autorstwa, więc ciągle czekam na kolejne równie wartościowe.
Będę wdzięczny za podpowiedź.
@Darek: zmuszasz mnie do przejrzenia archiwum chyba 🙂 W ciągu najbliższych dni nie dam rady za wiele posiedzieć, ale po weekendzie spróbuje wyszukać te, z których najwięcej sobie zanotowałem.
Choć z drugiej strony nie wiem czy to ma sens. Dla mnie "wartościowe artykuły" to te, które rozwijają moją wiedzę. Nie oznacza to jednak, że pozostałe są złe. Po prostu jestem nieco zaznajomiony z tematem, czy czytałem o tym już gdzie indziej. Zatem dla każdego co innego będzie wartościowe (w moim ujęciu jakie przedstawiłem powyżej).
Pozdrawia i czekam na wspomniany post z przemyśleniami! 🙂
Prowadzenie bloga o copywritingu to bardzo trudne zadanie. Każda inna tematyka – marketing, sprzedaż itd. jest prosta, opowiadasz o technikach i nie widać w samym wpisie wyników. A Copywriting, z każdego słowa, przecinka itd. musisz się tłumaczyć, cały czas pod lupą. To oznacza, że po takiej szkole Darku możesz być tylko prawdziwym mistrzem 🙂 Dziękuję Wam, za wiele konstruktywnie – krytycznych uwag. Myślę, że każdy kto się rozwija wie, że rozwój jest drogą i zrobiliśmy kolejny krok do przodu. Cieszy mnie, że było tyle uwag i kontrowersji. Buzzz został uzyskany. Nawet myślę o napisaniu na Blipie, "Dwóch Copywriterów dostało zjazd od czytelników bloga" 🙂
Ja osobiście nie jestem zwolennikiem maksymy "Nie ważne jak, byle o nas mówili". Cenię sobie jednak wszystkie powyższe uwagi. Naprawdę. Ktoś to czyta i reaguje – świetnie.
…a jak i gdzie można zobaczyć RZECZ SAMĄ z oczywiście (choć trochę) uchylonym opakowaniem?
@Aniu: RZECZ SAMA była przez kilka dni dostępna wyłącznie dla subskrybentów newslettera Dynanews.pl, a za kilka dni planuję ją udostępnić każdemu chętnemu (oczywiście na innych warunkach). Dam znać.
Tu same komentarze sprzedają !!!
Chętnie poznam ten cudowny sposób, proszę o bliższe informacje
jak będziesz gotowy, pozdrawiam
Bożena Kubera
Nie jestem copywriterem, jestem… zresztą nie ważne kim w każdym razie tekst dla mnie jest jak każdy inny "sprzedażowy" (jeżeli tak się o tego typu tekstach mówi) ja uważam że copywriter powinien dawać od siebie coś innego, coś nowego., coś co będzie jego indywidualnym podjesciem do produktu, wiem że pewnie tu podjescie takie może mieć miejsce ale ja jako laik tego nie czuje. Wole sto razy cos pomyśleć zanim napisze (wolałabym raczej, bo rzadko to robię). Jednak powiem jedno copywriter musi mieć to od poznania pierwszych słów. Ja na wielu przykładach widzę że same, szkolenia czy kształcenie w tym kierunku nic nie dają. Sama wiem po sobie że w wielu przypadkach zapominam słów, jednak jak coś napisze to każdy przeczyta. nie ważne czy się zainteresuje, ale przeczyta. a najwazniejsze jest aby przeczytal bo jak przeczyta do konca to moze miec pozytywne skutki, ja tego tekstu Darku nie przeczytałam. A Ty mój z pewnością bo na pewno czułeś że dotyczy Ciebie. pozdrawiam 🙂
Po wszystkich tych komentarzach od razu widać kto się zna na zagadnieniu copywritingu, a kto tylko próbuje wtrącić się ze swym skromnym komentarzem. Ja sam – przyznaję – należę do tej drugiej grupy komentujących. Po to jestem na tym blogu, aby doskonalić sztukę pisania skutecznych tekstów. Jestem wręcz przekonany, że właśnie to tutaj znajdę.
Pozdrawiam
Jarek
Pasjonuje mnie copywriting. Cały czas lekko uśmiechałem się czytając niniejszy wpis :-).
Pytanie takie. Czy to dobry pomysł, żeby umieszczać copywriterskie teksty na copywriterskim blogu promujące copywriterski produkt… w dodatku Twój produkt na Twoim blogu?
Wszyscy, którzy zaglądają na tego bloga mają świadomość, że piszesz perswazyjnie i każdy wpis ma przenosić ładunek pozytywnych emocji, albo nawet jakichkolwiek emocji.
Więc jeśli owy wpis miał być skutecznym testymonialem, który zwiększy sprzedaż, no to cóż – sam widzisz po komentarzach.
Nawet jeśli wypowiedź Mirka była 100% szczerym wyznaniem, na szczerą NIE WYGLĄDA.
Paradoks, prawda?
Ale tak to już jest. Swego czasu, na pewnym szkoleniu w którym uczestniczyłem wypowiadał się pewien człowiek. Było to szkolenie network marketerów. Facet organizował spotkanie dla nowych zainteresowanych ludzi.
Był szczery aż do bólu. Szczerze wyznał, że z początku jemu samemu nie powiodło się w marketingu sieciowym (wszyscy obiecują góry pieniędzy za nic nierobienie, więc był bezsprzecznie szczery w tym, co mówi).
Ale! Jego mimika sugerowała coś zupełnie innego. Sposób zwracania się do słuchaczy podobnie. Gestykulacja podobnie działała na jego niekorzyść.
Mimo iż był kompletnie wiarygodny, spotkanie nie przebiegło w takiej atmosferze.
Mimo, że facet mówił prawdę i tylko prawdę, wydał się podejrzany. Gołym okiem można było dostrzec skwaszenie na twarzy wielu słuchaczy.
W technicznym skrypcie jego przemówienia i prezentacji wszystko było okej. Lecz niestety forma i jakość przekazu spaliła całe spotkanie.
Tak mi się powyższe skojarzyło z tym wpisem.
Mirek, trzeba przyznać, ma powera w paluszkach hihi :-).
[Darek, mam nadzieję, że tym razem mój wpis nie wygląda na spam? 😉 ]
Teraz jest OK 🙂
Aha, zapomniałbym.
Jest jeszcze taka ciekawa zasada, obowiązująca nie tylko w copywritingu.
– oferty, które wyglądają zbyt dobrze,
– oferty które obiecują zbyt wiele,
– i w końcu oferty ze zbyt potężnym ładunkiem emocji
… są niekoniecznie dobrze odbierane przez czytelnika.
Dzisiaj, zewsząd i non stop ludzie atakowani są ofertami, promocjami, okazjami – co spowodowało, że są dość uprzedzeni do jakichkolwiek ofert.
Są bystrzy po prostu. Copywriter, który wie więcej niż inny przeciętny koleś, sądzi, że może użyć swoich sztuczek i już ma klientów w garści.
Chyba nie bardzo. Dzisiaj copywriting jest sztuką zdecydowanie trudniejszą, niż za czasów słynnego Johna Caplesa, czy Claude Hopkinsa w początkach swojej kariery, w których osiągali rewelacyjne wyniki.
Dlaczego? Wcześniej oferty można było zobaczyć tylko w gazetach. W pewnym momencie doszła telewizja (o zgrozo ile tam tego :-)), a później Internet. Od tego przesycenia, copywriter dziś, to fucha naprawdę trudna.