Bezgraniczna skuteczność w biznesie
Jeżeli już podsumowujesz mijający rok i wyznaczasz sobie konkretne cele na rok następny – jesteś o krok od porażki i napadów frustracji. Jest tylko jeden sposób, by tego uniknąć i zapewnić sobie stabilny rozwój biznesu oraz satysfakcjonujące życie osobiste.
Od lat wmawia nam się, że musimy wyznaczać sobie konkretne, mierzalne cele, bo inaczej niczego w życiu i biznesie nie osiągniemy. Zapomnij o tym.
Przykład
Załóżmy, że wyznaczam sobie biznesowy cel – sprzedaż na poziomie 100 000 zł miesięcznie. Teoretycznie powinienem się spiąć, zmobilizować wszystkie siły i z ogromną energią przystąpić do realizacji tego ambitnego celu.
Teoretycznie. W planach wszystko wygląda dobrze, ale rzeczywistość jest inna.
Pytanie 1 – Skąd się bierze ten cel?
Skąd bierze się taka, a nie inna liczba?
Dlaczego nie na przykład 100 100 zł, albo 99 101 zł? Z głowy, prawda? Na tym polega ustalanie celów, że wymyślamy sobie pewną liczbę i zapieprzamy jak głupki tylko po to, by podskoczyć do wyimaginowanego poziomu.
Jaki to ma sens?
Być może ktoś powie – ale jakąś konkretną wartość trzeba wyznaczyć.
Tak? Naprawdę?
Znam znacznie lepszy sposób na to, za chwilę Ci o tym powiem.
Pytanie 2 – Co się stanie, gdy nie osiągnę celu?
Konsekwencją wyznaczenia sobie konkretnego celu jest spora szansa na to, że go nie osiągniesz.
„Fuujjj. A kysz, zgiń, przepadnij, defetysto! Co za negatywne myśli.”
Zanim oblejesz mnie święconą wodą, pomyśl. Czy i Ty wierzysz w tak zwane „prawo” przyciągania? Że dobre i pozytywne myśli zapewnią Ci dostanie i szczęśliwe życie, a negatywne zepchną Cię na margines, wywołają raka, zniszczą życie, rodzinę i biznes?
Co to za „prawo”, którego nie da się udowodnić? Nie, osobiste doświadczenia i przekonania nie nominują nawet najwznioślejszych myśli do miana „prawa”.
Możesz wierzyć w co chcesz, ale nie nazywaj tego prawem. Prawa nie da się zakwestionować. Nie wierzysz? Spróbuj tego z prawem przyciągania, ale ziemskiego. Skocz z 25 piętra z myślą „Uda mi się przeżyć”. Tylko tę myśl najpierw zapisz, bo to jedyne, co po Tobie pozostanie w całości.
Myśli są ważne. Wyznaczają bieg naszemu życiu. Te „dobre” popychają nas do działania. Te „złe” ostrzegają przed niepotrzebnym ryzykiem i niebezpieczeństwem. Ale żadna myśl nie tworzy rzeczywistości, bo tę kreuje tylko działanie.
No dobrze, ktoś powie „Ale cele muszą być realne”!
Super! Tylko skąd wiesz, co jest realne, gdy tego jeszcze nie ma? Jak wyznaczyć tę granicę? Nawet osiąganie określonych efektów w przeszłości nie gwarantuje ich na przyszłość.
Prosty przykład. Jestem copywriterem i żyję z tego, co napiszę. Jeśli w listopadzie zarobiłem na tym 30 000, to w grudniu będę miał tak samo? A co, jeśli zachoruję i nie będę mógł pisać? Baaam. I koniec planowania.
Nie istnieje coś takiego, jak „REALNE CELE”. Mogą być prawdopodobne, możliwe, ale realne stają się dopiero z chwilą, gdy je osiągniemy! A to z kolei nie ma nic wspólnego z ich wyznaczaniem!
Co więc się stanie, gdy nie osiągnę wyznaczonego celu?
Z idiotycznego powodu mogę się poczuć bardzo źle. „Nie udało mi się. Jestem zły, głupi i brzydki. Nie nadaję się do tej roboty.” A co, gdy do 100 000 zabraknie mi 10 zł? Cel nie został osiągnięty.
Nic nie znaczy te 99 990 zł. To głupie, bo moje dobre mniemanie o sobie i samopoczucie nie zależy od dobrej pracy, lecz od osiągnięcia wymyślonego pułapu. Tylko wtedy mogę być szczęśliwy?
Pytanie 3 – Co się stanie, gdy osiągnę cel?
To też trzeba wziąć pod uwagę! Może mi się udać!
Załóżmy, że tak jest i w miesiącu grudniu osiągnę zamierzony cel – całe 100 000 zł dochodu.
I co z tego wynika?
NIC! Po prostu zarobiłem 100 000 zł. Piękny wynik, ale co z tego?
Ba…, jak co? Osiągnąłem cel! Mogę się odprężyć. Należy mi się nagroda. Odpocznę sobie. Zrobię sobie miesiąc wakacji. Albo dwa. A potem znowu wezmę się do roboty.
I koniec ze stabilnym rozwojem biznesu. Efekt Jo-Jo murowany. Miesiąc „rozwoju”, dwa miesiące przestoju. To droga do znikąd.
Co zamiast wyznaczania celów?
Jest lepszy sposób na stały i satysfakcjonujący rozwój biznesu i szczęśliwe życie. Zauważ, że mocno wiążę biznes z życiem „osobistym”. Bo nie może być tak, że rozwijamy jedno, kosztem drugiego.
Dobrze rozumiana „praca” rozwija życie osobiste, a szczęśliwe życie osobiste ma ogromny wpływ na sukcesy w pracy.
No dobrze, ale obiecałem powiedzieć Ci o czymś bardziej efektywnym, niż wyznaczanie celów.
WSD – Wydajny System Działania
Tym, co przynosi bezpośrednie rezultaty jest akcja – działanie. Skupiając się na konkretnych działaniach, zapewniasz sobie rezultaty.
Nie masz żadnej kontroli nad efektami. W Twoich rękach jest tylko działanie. Masz wpływ na to co i jak robisz. W wyniku tego rodzą się efekty. Im działania efektywniejsze, tym lepsze efekty, to oczywiste.
Tak, działania muszą być ukierunkowane na cel. Bo co mi z tego, że będę mistrzem w pluciu na odległość? Mogę wygrać konkurs, nawet otrzymać za to nagrodę, ale nic poza tym.
Dlatego piszę o WSD. System nastawiony na osiąganie pewnych wyników. To coś innego niż chaotyczne działania.
Bezgraniczna efektywność
Nie wyznaczaj sobie żadnych konkretnych celów, to znaczy… GRANIC. Skup się na systemie działań, a nieustannie go doskonaląc osiągniesz znacznie więcej – bez frustracji, z radością i ciągłym poczuciem wysokiej wartości.
Punktem odniesienia dla Twojej satysfakcji nie będzie osiągnięcie wymyślonego wyniku. Ba, nawet spokojnie możesz przestać porównywać się z konkurencją!
Uwierz mi, to wielka ulga, gdy przestajesz się frustrować efektami, a zaczynasz po prostu skupiać się na tym, co robisz najlepiej. A efekty zadziwią Ciebie i Twoją konkurencję. Tak, niech oni się frustrują, Ty rób po prostu jak najlepiej swoje.
Skąd brać WSD?
Tu jest mały problem. Bo jeszcze zbyt mała liczba osób docenia wartość systemów. I przez to bardzo prawdopodobne, że musisz stworzyć swój własny WSD dla swojego biznesu.
Ja na przykład stworzyłem od podstaw swój system pisania skutecznych tekstów sprzedażowych. Doskonaliłem go przez lata, ale teraz już nie muszę zastanawiać się CO pisać, by stworzyć dobrą ofertę. A to jest najtrudniejsze.
Dziś, gdy siadam do pisania, tak naprawdę odpowiadam sobie na starannie dobrany zestaw pytań. To znacznie łatwiejsze, niż czekanie na wenę lub pisanie od zera. Doskonalone przez lata pytania potrafią wydobyć to, co najważniejsze z każdego, nawet najbardziej „nudnego” produktu.
To mi zapewnia maksimum efektów w krótkim czasie.
Ale to nie wszystko!
Okazało się, że ten system świetnie sprawdza się u innych!
To był prawdziwy sprawdzian – czy efekty tych działań są powtarzalne. Uczyłem tej metody na szkoleniach na żywo oraz w kursach internetowych.
I zobacz, osoba, która zajmuje się hurtową sprzedażą… kopert, ma bardzo „nudny” produkt. A po jednym dniu szkolenia tak napisała:
„Teoria poparta jest praktyką. Z każdym kolejnym slajdem pojawiały się nowe pomysły, jak zachęcić do zakupu pozornie trudnego i nudnego produktu jakim są koperty.”
Daria Widerowska
Kierownik Marketingu i Sprzedaży
Global Pack Sp. z ograniczoną odpowiedzialnością sp.k.
A tu masz mały fragment dłuższej opinii znanego marketera internetowego, Roberta Wilińskiego, po szkoleniu online:
„Największą wartość, którą dostrzegłem dopiero po przejrzeniu wszystkich materiałów, mają gotowe arkusze pracy, których wypełnienie ma dać każdemu z uczestników zarys unikalnej oferty sprzedażowej.
Nie wyobrażam sobie łatwiejszego tworzenia koncepcji oferty niż odpowiedź na kilka (nie zawsze prostych) pytań dotyczących mojego produktu. Świetna sprawa.”
Nie mam zamiaru tu namawiać Cię na zakup mojego szkolenia. Chciałem Ci tylko udowodnić, że wiem, co piszę. Dobry system po prostu działa, niezależnie od osoby, która z niego korzysta. Fakt, każdy będzie osiągał inne rezultaty, ale będą one najlepsze z możliwych.
Co zrobić, gdy nie masz skąd wziąć WSD, a chcesz osiągać nieprzeciętne rezultaty?
Musisz go sobie stworzyć.
Tak, to zajmie początkowo sporo czasu. Ale gdy już zaczniesz z niego korzystać i go udoskonalać, to wszystkie Twoje cele staną się dla Ciebie rzeczywiste i realne, bo po prostu zaczniesz je mimowolnie osiągać!
To jest działanie nastawione na długoterminowe korzyści. Nie cel, który nieosiągnięty frustruje zamiast motywować, a gdy go osiągniemy, to traci na znaczeniu. Tworzysz Wydajny System Działań, który codziennie rozwija Twój biznes.
Oczywiście, ważnym elementem tego systemu jest monitorowanie efektów! Ale one nie budują granicy pomiędzy szczęściem a frustracją, są jedynie miernikiem skuteczności Twoich działań. Dzięki temu wiesz, czy się rozwijasz, czy cofasz. I tylko po to potrzebne są konkretne wartości.
Mógłbym w sumie napisać Ci, jak stworzyć taki system 🙂 Ale to już nie tym razem.
Skup się na Wydajnym Systemie działań, a osiągniesz bezgraniczną skuteczność, która napełni Cię dumą, radością i poczuciem spełnienia.
I tego Ci życzę w nadchodzącym roku!
Zgadzam się w zupełności i sam też doszedłem do analogicznych wniosków.
Przy czym uważam za potrzebny ogólny system aktywności, pozwalający panować nad całością spraw życiowych, nad operacjami na różnych frontach życiowych, gospodarując w tym zakresie czasem, energią i wszelkim innym zasobem, w tym odpoczynkiem, a do tego systemy działań wydajnych w zakresie kluczowych działań związanych z zarabianiem na życie, uzyskiwaniem dochodu.
Zatem ogólny system aktywności plus 1-3 systemy (a jak ktoś potrzebuje więcej, to więcej) działań wydajnych, zapewniające maksymalne wydajności działania.
W sumie można by się pokusić o zamianę słowa „system” na „nawyki”, bo to one mają największy wpływ na życie.
Witam,
rozwijanie systemu jak najbardziej, ale skuteczność rozwiniętego systemu należy mierzyć. Jeżeli wyciągam liczbę 100k z kapelusza to jest to bez sensu, ale jeżeli patrzę w 2012 sprzedałem za 120k, a w ’13 za 100k to jest to dla mnie 'dana’ do interpretacji. Czy mam 20k mniej bo byłem chory, czy się leniłem czy produkt, który dobrze się sprzedawał już się nie sprzedaje itd po analizie wyciągam wnioski pracuję dalej. Z kolei jeżeli teraz zrobiłem 140k to mogę się zastanowić co zrobiłem dobrze i czy mogłem to zrobić jeszcze lepiej, co należy kontynuować i w jakim kierunki iść. Pisanie o tym, że zabrakło mi 10zł osiągnięcia wyznaczonego celu jest głupie.
Dokładnie, bo system bez mierzenia skuteczności nie ma najmniejszego sensu.
No to Darku pojechałeś! A już myślałam, że jak nie mam całej listy noworocznych postanowień do wykonania, coś ze mną nie tak… Okazuje się, że jednak chyba wszystko jest OK (uffff….) i za to upewnienie bardzo Ci dziękuję :).
To prawda, że we wszystkich działaniach potrzebna jest odpowiednia strategia, nie tylko w marketingu i reklamie. Z drugiej strony, planować sobie można dużo, ale lepiej zrobić jedną rzecz dobrze, niż rozgrzebać 100 i żadnej nie dokończyć.
Moim zdaniem, ważne jest, by nawet najskromniejszą strategię rozplanować indywidualnie bo nie ma dwóch takich samych osób na świecie, ale warto przy takim planowaniu posiłkować się ramową wiedzą i doświadczeniem tych, którzy przerobili coś co nas interesuje na własnym przykładzie.
To oszczędzi wiele czasu i nerwów, tak myślę. Dlatego przy pisaniu ofert też warto pomóc sobie doświadczeniem specjalisty.
Jestem pewna, że Twój kurs Dynatext pozwoli każdemu, kto zaufa Twojemu profesjonalizmowi. stworzyć własny system skutecznej sprzedaży a działania będą skuteczne za każdym razem. (Moje są właśnie takie, już po Twoim pierwszym kursie – Szkoła Copywritingu. Aż się boję pomyśleć co by było po Dynatext 🙂 ).
Oczywiście, trzeba tylko i aż pilnie się uczyć, dużo pisać, a efekty przyjdą same, tak przy okazji. To tyle na dziś ode mnie.
Wszystkiego, co najlepsze na nadchodzące święta i Nowy Rok 🙂
Pozdrawiam serdecznie
Ewa
Dziękuję za komentarz i życzenia 🙂
Darku,
dzięki za maila. Byłem niedawno na szkoleniu Boba Proktora i zapewne między innymi jego miałeś na myśli pisząc o ” prawie przyciągania” . Tu muszę przyznać Ci się, że „Staruszek” jest dobrym źródłem natchnienia i teraz wiele moich działań staram się rozpatrywać pod nowym kontem. Wstaję z łóżka prawą nogą , radośnie nawet jak bolą plecy i jadę z koksem przez cały dzień. Ale masz rację, że bez WSD nie da się. Codziennej naszej TACZCE ( może być oczywiście też TECZKA) trzeba wcześniej wyznaczyć trasę i przystanki potem załadować i potem popojechać. Jestem posiadaczem twojego Kursu, który zaczynam studiować i mam nadzieje , iż niebawem będę mógł Ci napisać o realizacji mojego nowego WSD wspartego o twoje cenne uwagi. Życzę Tobie, Twojej Rodzinie a w szczególności Córuni zdrówka co niemiara i radości w te świąteczne dni.
Janusz, natchnienie jak najbardziej. Sam uwielbiam słuchać ludzi sukcesu, bo oni mają patent na to, co robią. Podglądając ich szukam właśnie WSD w tym, co robią, bo jestem przekonany, że to jest źródłem ich sukcesu.
Nie zgadzam się z Tobą Darku. Ale tylko w jednym. Trzeba wyznaczać sobie cele i mogą to być nawet cele ilościowe np. zarobić w grudniu 100 tyś. Chociaż zgadzam się, że tak postawiony cel, to kiepski cel (nie chodzi oczywiście o kwotę ale o zawężenie naszej aktywności do tej kwoty).
Cel jest dobry tylko wówczas gdy motywuje nas do działania i stawiania sobie odpowiednich pytań, które rozwijają naszą efektywność. I tu jesteśmy zgodni. Jeżeli postawię sobie – choćby nie najmądrzejszy – cel: 100 tyś. ale zadam sobie pytanie: Co muszę udoskonalić w moim biznesie, w sobie, w sposobie w jaki działam, aby zarobić te 100 tyś.? Wówczas wszystko będzie w porządku, bo mam motywator i buduję to, co Ty nazywasz Wydajnym System Działań.
To nie cele są przeszkodą – co najwyżej mogą być pułapką. Prawdziwą przeszkodą jest mentalność „wyścigu szczurów” i przeliczanie satysfakcji z życia na jakąś wartość konsumpcyjną. Wpajają nam na każdym kroku ten jedynie słuszny wzorzec „szczęśliwego” człowieka, a my jak te baranki zarzynamy się aby temu sprostać (a jedyne co z tego mamy to frustrację).
Dobrze napisałeś iż warto poświęcać swój czas oraz zaangażowanie na doskonalenie tego, co robi się najlepiej i warto przy tym po prostu cieszyć się życiem.
Myślę, że kluczowe jest pytanie „Co mogę udoskonalić w sposobie, w jaki działam?”. I to wystarczy, nie potrzeba tu tego dodatku liczbowego. Bardzo często okazuje się, że nawet jedna malutka zmiana, jest odpowiedzialna za OGROOMNE rezultaty. Skupianie się na dużej kwocie filtruje nasze poszukiwania, odrzucając drobne rzeczy, bo przecież chcemy zarobić 100 000, więc TO musi być coś dużego. Właśnie dlatego skupianie się na WIELKICH celach jest szkodliwe.
Bardzo ciekawy artykuł, a jednocześnie rzadko spotykany w internecie. Wiem, bo też w taki system ustalania celów z określoną kwotą wpadłem, a że się nie udało parę razy to już inna sprawa. W końcu w zeszłym miesiącu postanowiłem, że muszę naprawdę wszystko rozpisać na jak najmniejsze działania, których wykonywanie będzie prowadziło wyżej i wyżej. I na początku tylko na nich się skupiać. Planowanie rozpisania czegoś w czym chce się być dobry na jak najmniejsze składowe pozwolił skupić mi się na wykonywaniu tylko tych czynności, które są ważne obecnie. Dodatkowo potrzebowałem narzędzia, które pokazywało by mi jak to mierzyć + ile czasu dziennie/tygodniowo spędziłem na powtarzających się działaniach. Dzięki temu zauważam efekty, a dodatkowo system/narzędzie (zwykły plik excella) w końcu zdjął ze mnie poczucie, czy ja aby w tym tygodniu coś zrobiłem, czy tak naprawdę nic? Wypełnienie excella zajmuje mi 1 minutę, a to pomaga mi w określeniu czasu spędzonego w ostatnim tygodniu, miesiącu, itd…na wykonywaniu zaplanowanego ćwiczenia.
Właśnie o to mi chodzi – skupianie się na małych zadaniach, które dają duże rezultaty 🙂
Jeszcze jedno chciałbym dodać. Napisałem już jakiś czas temu krótki poradnik o zmianie nawyków: „Prosty plan doskonalenia własnych umiejętności zawodowych
(z naciskiem na umiejętność sprzedawania)”. Proponuję w nim sprawdzoną na własnej skórze metodę zamiany złych nawyków (handlowych) na takie, które ułatwiają życie. To całkowicie praktyczny mechanizm pracy nad samym sobą. Udostępniam go za darmo. Pobrać można na mojej stronie: http://wiedzawfirmie.pl/organizacja-pracy/wrog-techniki-sprzedazy/ – na końcu artykułu.
To taki przedświąteczny prezencik dla Twoich czytelników.
Piotr Dzięki za poradnik. Następnym razem uzgodnij to ze mną, ok? 🙂
„…Skocz z 25 piętra z myślą „Uda mi się przeżyć”. Tylko tę myśl najpierw zapisz, bo to jedyne, co po Tobie pozostanie w całości…”
Rewelacyjne Porównanie, Darku… 🙂 I zarazem odpowiedź dla Tych, którzy taki właśnie „Przepis na Sukces” w życiu [i dochodach osobistych] – z uporem godnym lepszej sprawy – forsują. A zdarza się to nawet Największym [niczym nie uwłaczając ich autentycznemu profesjonalizmowi]. Być może u nich to działa, bo mają już wystarczające doświadczenie w swojej branży i… pewne cechy osobowości – spójne z takim podejściem właśnie.
Ale… osobowość nie może być znormalizowana żadnymi odgórnymi uregulowaniami! Nie da się jej ująć w ściśle zdefiniowane przez bliżej nieokreślony „urząd osobowościowy” 🙂 ramy… Co dla jednych jest INSPIRACJĄ, innych może przyprawić o ciągły stres, a w rezultacie zniechęcenie, prowadzące jedynie do zaniechania jakichkolwiek konstruktywnych działań… ŻYCIA JEDNOSTKI NIE DA SIĘ ZNORMALIZOWAĆ – i kwita! Każdy musi wypracować skuteczny dla siebie system – uwzględniający te czynniki, które właśnie dla niego stanowią tę Jedyną, Największą i… różniącą go od innych Inspirację Do Działania, będącą gwarantem niepopadania z byle błahego powodu w Kompletną Rezygnację.
Dzięki za ten artykuł – oddający w 100 procentach również moje „w tym temacie” 🙂 przemyślenia.
Zamiast „normalizacji” osoby, mamy normalizację działań. A to rodzi powtarzalność rezultatów, więc ostatecznie przyspiesza drogę do upragnionego celu, bez skupiania się na nim.
Tak, jak mówił Małysz „Chcę po prostu oddać dobry skok, nie skupiam się na wygranej”.
Ciekawy artykuł. Ale widzisz: ja jestem twórcą i stawianie sobie celów jest dla mnie jak najbardziej naturalne. Pomyśl: jeżeli rzeźbiarz nie stawiał by sobie za cel stworzenie rzeźby tylko coraz to doskonalsze władanie płotem i dłutem to być może że popadał by w samozadowolenie, ale czy osiągał by cele?. Zgodzę się natomiast z Tobą, że stawianie celów TERMINOWYCH jest co najmniej niewłaściwe. Nie mam tu na myśli celów typu „obiad” bo te są bezwzględne. Mam na myśli cele długoterminowe. Dążenie do takich celów sprawia mi przyjemność a ukoronowaniem pracy jest osiągnięcie celu. Nagroda oczywiście należy się, ale dla mnie zwykle nagrodą jest satysfakcja a nie leżenie brzuchem do góry przez kolejne dwa miesiące:) Wszystkiego dobrego Ci życzę w nadchodzącym roku !
Paweł, jak Twórca jaki cel sobie wyznaczasz? Stworzenie pięknej rzeźby, czy na przykład jedna rzeźba na tydzień? Skupienie się na TEJ rzeźbie, to właśnie o to chodzi, doskonalenie posługiwania się narzędziami, by z kawałka materiały wydobyć dokładnie to, co w nim widzisz.
Ciekawa koncepcja… Zawsze frustrowała mnie konieczność wyznaczania mierzalnych realnych celów. Aż do tej pory; teraz spokojnie mogę skupić się na pracy 🙂 Dziękuję za ten artykuł!
Kolejny przykład, że wyznaczanie celów nie motywuje, lecz frustruje 🙂
Artykuł ciekawy, pokazujący alternatywne, zdrowe podejście do rozwoju.
W moim przypadku wyznaczenie celów pomaga w rozwoju samego siebie oraz
projektów które prowadzę. Tak jak napisałeś musimy pracować systematycznie bo to przynosi najlepsze efekty – zarywanie nocy, praca bez snu często powoduje, że jak już osiągniemy upragniony cel to nie mamy siły żeby się nim cieszyć, abo wręcz zapominamy jaki on był i zasuwamy dalej bo ciągle nam mało.
Cele warto sobie wyznaczać, żeby wiedzieć gdzie chcemy zmierzać, większość ludzi nie potrafi sobie odpowiedzieć na tak proste pytania w czym jestem dobry oraz co chciałbym robić – tutaj kartka z celami ma swoje zastosowanie, a pojedyncze punkty zawsze z czasem można zmienić. Najważniejsze, żeby porównywać się do siebie wcześniej, bo wtedy widzimy najlepsze efekty naszej pracy.
Super artykuł który pokazuje jak się rozwijać skutecznie bez niepotrzebnego spinania się. Ważne jest aby nie przecholować, bo człowiek może zatracić się w dopinaniu swego.. Ważna aby przy realizowaniu się mieć kogoś kto wspiera i pomaga. Będąc sczęśliwym spełniamy rówież się zawodowo.
Choć podzielam Darku Twój pogląd na temat tego, że „prawo przyciągania” jest raczej „poglądem” niż „prawem” (zasadą o ściśle określonych i niezmiennych regułach), to mimo wszystko widzę sens – i to wielki, w wyznaczaniu celów.
Być może elementem łączącym Twoje stanowisko ze stanowiskiem popierającym wyznaczanie celów jest to, co i z jakiego powodu uznaje się za cel. Konkretna kwota przychodu ustanowiona jako cel bez ważnego powodu z całą pewnością jest czymś innym, niż ta sama konkretna kwota, której zarobienie jest warunkiem koniecznym zbudowania czegoś większego, co się zakłada.
Jeśli z jakiegoś powodu planuję zakup czegoś, co jest dla mnie z jakiegoś powodu ważne i chcę (mając ku temu silny powód) kupić to w określonym momencie – to wyznaczanie konkretnej kwoty, jaką do tego czasu muszę zarobić ma sens i jest wręcz konieczne.
WSD, o którym piszesz to pewna metoda usystematyzowanego działania, która zapewnia nam szybkie i efektywne podążanie w określonym kierunku. Kierunek jednak określają nasze cele. Wybieramy kierunek właśnie ze względu na nie.
I jeśli nawet ostateczne cele z definicji są nieograniczone (bo gdzie postawić ostateczną granicę w chęci bycia np. dobrym muzykiem?) to w praktyce życia, w drodze do ich realizacji cele pośrednie z reguły (a może zawsze) mają charakter konkretny, a więc ograniczony (jak choćby dostanie się na studia do Akademii Muzycznej).
Pozdrawiam Cię! 🙂
Sylwek
„to wyznaczanie konkretnej kwoty, jaką do tego czasu muszę zarobić ma sens i jest wręcz konieczne”
A skąd wiesz, że jest „konieczne”?
Zgodzisz się chyba ze mną, że prowadzenie biznesu można porównać do bycia sportowcem.
Niezbędny jest trening (nauka), wysiłek (praca) i KONKRETNY CEL!
Maratończyk nie wyjdzie od tak do biegu i powie sobie – muszę po prostu biec jak najlepiej. On wie na którym kilometrze chce mieć jaki czas, kiedy weźmie łyk wody, jakie tempo będzie musiał utrzymywać etc.
Mistrzostwa świata – załóżmy reprezentacja X wychodzi na boisko i wie, że potrzebuje wygrać 2:0 żeby przejść do dalszego etapu. Nie wychodzą na boisko myśląc – po prostu zagrajmy jak najlepiej a cel (bramki) to drugorzędna sprawa.
Piszesz, że cel powoduje efekt jo-jo. Jeśli cel jest na 1 miesiąc, a na kolejne 3 nie ma celów to tak, będzie to jak jazda do rollercoasterze. Ale jeśli cele (a w zasadzie to już plan) zakłada zarobienie X kwoty to rozkłada się ją na mniejsze kawałki i realizuje.
Ja np. mam cel konkretnej sumy pieniędzy, która pozwoli mi przejść na emeryturę w wieku 40 lat. Wiem ile muszę oszczędzać miesięcznie (na każdy rok suma ta trochę rośnie) żeby dojść do wymyślonego przez siebie celu.
Ty w artykule założyłeś, że cel to coś doraźnego. Coś co nie może być długofalowe. Widocznie Twoje cele były krótkoterminowe. Jeśli zależało by Ci na stałym rozwoju firmy to co za problem wyznaczyć cel +10% miesięcznie?
Wtedy miałbyś stały rozwój.
Wydaje mi się, że to co napisałeś wynika z niezrozumienia idei wyznaczania celu.
To, że zamiast 100 000 zarobisz 91 000 oznacza tylko tyle, że zarobiłeś 91 000, podczas gdy bez motywacji i działania w kierunku zarobienia 100 000 mógłbyś zarobić 30 000 pracując wydajnie, ale skupiając się np. bardziej na innych kwestiach np. na budowaniu wizerunku zamiast na konkretnym efekcie.
Wszędzie są liczby – skoczek narciarski wie ile musi skoczyć, żeby być na podium. Skoczek spadochronowy wie na jakiej wysokości musi otworzyć spadochron. Kierowca wie z jaką prędkością może jechać żeby nie dostać mandatu.
Nie można po prostu wsiąść do samochodu i jechać bezpiecznie. Trzeba jechać z konkretną, mierzalną prędkością.
Wszystko czego nie można zmierzyć, policzyć to część humanistyczna – filozofia.
Jeśli Twoją filozofią jest wydajna praca to ok. Ale nie mów, że celem nie może być stabilny rozwój biznesu bo to ewidentnie przekonanie (granica), którą sam sobie w umyśle wyznaczyłeś.
Nie do końca zrozumiałeś o co mi chodzi 🙂
Czym innym jest mierzyć i monitorować swoją skuteczność/efektywność/prędkość, a czym innym wyznaczać abstrakcyjne cele. Realne i konkretne jest to, czy dziś zarabiasz więcej niż wczoraj, na przykład o 10%. Czy jedziesz przepisowo samochodem, czy jak debil, który wyznaczył sobie cel – w 2 godziny z Trójmiasta do Warszawy.
To, jaką mam dziś „wydajność” ma wpływ na całą moją przyszłość, więc jest to jak najbardziej długofalowe myślenie. A przy tym realne do bólu, bo masz wpływ tylko na to, co robisz dziś, w tym momencie, gdy kreujesz swoją przyszłość. Twój cel nie istnieje, jest tylko to, co właśnie robisz.