Czy jesteś półgłowkiem sprzedażowym?

Copywriting jest językiem marketingu konwersacyjnego. To za jego pomocą dokonuje się sprzedaż. Jednak samo opanowanie języka sprzedaży nie wystarczy!
Dwie umiejętności są potrzebne do tego, by sprzedawać za pomocą marketingu konwersacyjnego.
Tylko dwie.
1. Umiejętność zaczynania konwersacji.
2. Umiejętność jej doprowadzenia do finału.
Za chwilę dam Ci przykład, jakie to proste i trudne zarazem.
Jest jeszcze jednak jeszcze coś, bez czego sprzedaż wyparuje Ci jak woda.
I to jest powód, dla którego niewiele osób ma efekty.
Bo łatwo jest coś zacząć, prawda?
Łatwo też coś “robić”.
Ale efektów brak.
Czy to nie jest najbardziej wkurzająca rzecz na świecie?
Robisz coś, nawet według wskazówek i nie ma efektu lub jest za słaby.
Różne rzeczy myślisz sobie wtedy.
Najczęściej sprowadza się to do takiego dylematu:
“Z nim coś jest nie w porządku, albo… ze mną?”
I dół.
Ile razy zdarzyło Ci się coś robić i nie mieć oczekiwanego efektu?
Przypomnij sobie tę frustrację.
Zaczynasz myśleć, że coś jest nie tak.
A najgorsze jest to, że nie wiadomo, co zrobić.
A tymczasem po prostu brakuje Ci jednego.
Uporu.
Doprowadzenia sprzedaży do końca.
Dla sprzedawcy najgorsze jest, gdy klient mówi – “później”.
“Tak, ale nie teraz…”
“Jestem zainteresowany, ale….”
Uwaga:
Obojętnie, co klient powie, zawsze chodzi o to samo.
Jak to mówi Wilk z Wall Street – “każda sprzedaż jest taka sama!”
Każda sprzedaż jest taka sama – musisz ją doprowadzić do końca.
Za chwilę Ci pokażę mój przykład.
Tylko Ty pomyśl sobie, czy naprawdę chcesz sprzedawać?
To potrzebujesz:
1. Umiejętności otwierania konwersacji.
2. Umiejętności doprowadzania konwersacji do końca.
I tyle!
Gdy klient mówi na przykład “Jak tylko nadrobie zaleglości to kupuję!” to co robisz?
“Och, super!” i czekasz na jego działanie?
Czy przejmujesz pałeczkę, bo właśnie w tej chwili on tego najbardziej potrzebuje?
Marketing konwersacyjny, to przejmowanie inicjatywy i doprowadzanie sprzedaży do końca!
Inaczej będziesz tylko pół-sprzedawcą.
Będziesz robić tylko połowę – zaczynać.
A wtedy kto inny dokończy Twoje rozmowy i będzie to Twoja konkurencja.
Pomyśl, jakie to piękne!
Ty zaczynasz rozmowy z klientami, edukujesz ich, przygotowujesz do zakupu i odpuszczasz.
Zostawiasz ich w połowie, przerywasz konwersację w najlepszym momencie!
Więc oni, tacy na pół gotowi idą do konkurencji, która kończy za ciebie robotę i zgarnia całe pieniądze!
Wtedy jesteś nie tylko pól-sprzedawcą, ale i półgłówkiem.
Bo za darmo pracujesz dla konkurencji!
Twoje działania przynoszą efekty, lecz nie Tobie, tylko im!
Mam nadzieję, że ruszyło Cię sumienie, że porzucasz klientów w najlepszym momencie?
I że jakimś cudem dojdziesz do wniosku, że nie masz efektów nie dlatego, że nie zaczynasz, ale dlatego, że nie kończysz sprzedaży półgłówku?
A gdzie jest ten koniec i jak to prowadzić, możesz zobaczyć na moim przykładzie, jak sprzedałem książkę osobie, która chciała odłożyć zakup.
Powiesz: “To tylko książka, nic wielkiego…”
Więc ci zadam pytanie:
“A umiesz tak, skoro to takie proste?”
Albo jeszcze mocniej:
“A robisz tak, skoro to takie proste?”
Jeśli nie robisz, zadaj sobie pytanie, dlaczego?
Posłuchaj, każda sprzedaż jest taka sama.
Jeśli nie umiesz zrobić “małej” sprzedaży, nie zrobisz żadnej.
Jeśli robisz “małe” sprzedaże, zrobisz każdą sprzedaż!
To proste.
Bo sprzedaż nie robi się sama, nie robią tego techniki, ani narzędzia, bo to Ty sprzedajesz, albo nie!
Więc nie zwalaj na księdza, okoliczności, techniki czy narzędzia, tylko weź jak dorosły odpowiedzialność za to, że to Ty nie sprzedajesz!
Gdy klient jest zainteresowany zakupem, ale tego nie robi, to znaczy tylko jedno – coś robisz nie tak i jeszcze zwalasz odpowiedzialność na innych.
A tu masz przykład marketingu konwersacyjnego, który Ci obiecałem.
Opublikowałem prosty post „zaczepny” na fakebooku:
Każdy taki post może zacząć konwersację marketingową, którą potem trzeba doprowadzić do końca. Na przykład tak:
Jak widzisz, zaczyna się klasycznie – klient mówi, że kupi, ale tego nie robi. Klasyka. Więc od razu pojawia się moja interwencja. Ale to nie jest takie proste, klient ma tysiące spraw na głowie i akurat moja nie jest najważniejsza. Do czasu, gdy pokazuję, że to on decyduje, nie priorytety! Pozostaje sprawdzić, czy mówi na serio, czy to tylko kolejna próba unikania działania.
Jak widać, to klient na serio. Ale dla mnie to nie koniec! Bo sprzedaż nie kończy się na transakcji. Tu widać, co ja rozumiem przez „doprowadzić sprzedaż do końca.”
Bo u mnie nigdy nie kończy się na transakcji!
Musi być konsumpcja zakupu!
Cel osiągnięty, książka przeczytana. Ale to nie koniec, została nam jeszcze jedna rzecz!
TAAAK! Teraz sprzedaż jest zamknięta, taka opinia o książce powstała:
Mam nadzieję, że widzisz, że sprzedaż, to są tylko dwie umiejętności:
1. Umiejętność rozpoczynania konwersacji – tu post na fakebooku.
2. Umiejętność prowadzenia konwersacji – komentarze.
Tego właśnie uczę…

Darek Puzyrkiewicz zaprasza:
Ciekawe? Chcesz więcej...
...klientów i rosnącą sprzedaż? Dołącz do czytelników codziennego newslettera:
Napisz komentarz