
2 konkretne kroki, by więcej zarabiać jako copywriter
Mam nadzieję, że jesteś już po artykule “Jak zostać copywriterem – na serio?” i wiesz, dlaczego nie warto tego robić? A jeśli mimo tego nadal myślisz, że to coś dla Ciebie, dziś napiszę Ci, jak to dokładnie zrobić.
Gdybym dziś zaczynał wszystko od nowa, chyba bym się pociął. Serio. Współczuję szczerze każdej osobie, która ma zamiar zacząć działać w tej branży. Dlaczego? Bo copywriterów jest jak mrówków, właściwie każdy nim jest lub chce być. I klientom na te usługi wydaje się, że mogą przebierać w usługodawcach, płacąc im grosze, albo jeszcze mniej.
Całkiem niedawno doświadczyłem tego na własnej skórze, gdy po rozmowie telefonicznej wysłałem e-mailem wycenę pracy.
Robota była prosta, więc cena nie była wysoka: 750 zł + VAT.
Po godzinie otrzymałem odpowiedź: “Pan chyba przesadził. Są firmy, które zrobią za 40-50 zł!”.
Jak myślisz, co odpisałem?
“Tak, wiem, że są firmy, które to robią za 50 zł. Zapraszam do mnie, gdy będzie Pani potrzebowała efektów, a nie najtańszego tekstu.”
Jak widzisz, pracuję w takich samych realiach, jak wszyscy. Fakt, że najczęściej trafiają do mnie klienci z polecenia, którzy wiedzą, że skuteczny tekst wymaga solidnej pracy i musi kosztować niewiele zmienia, ale ułatwia mi życie.
Gdym więc dzisiaj zaczynał, w tych realiach, jako nikomu nieznany aspirant, zacząłbym od celu numero uno:
1. Stworzyć niebanalny blog
O Matko z Córką, to wszyscy wiedzą? Otóż nie. Wszyscy wiedzą, że trzeba stworzyć blog, ale bywa problem z tą niebanalnością.
Widzisz, namiętnie obserwuję “konkurencję” wszelkiej maści. A jest jej sporo i będzie więcej. I powiem Ci, że jestem mile zawiedziony. Większość z nich pisze tak bezbarwnie i nijako, że aż moje serce płacze.
To oznacza, że jeśli zaczniesz pisać z jajem, od razu się wyróżnisz. Bądźmy szczerzy, klient Cię będzie sprawdzał. Wchodzi na blog i zaczyna czytać Twoje wypociny. Czy poczuje zew krwi, czy zobaczy w Tobie pełnokrwistego copywritera, którego ja nazywam drapieżnikiem? Czy może ułożonego pudelka, szczekającego cichutko, by nie obudzić swojego pana, piszącego jak chłop pańszczyźniany, a nie Sarmata.
Mała uwaga, która dopisania się domaga. Są klienci, którym miałki styl odpowiada! Serio. Są ich setki. Tylko jedno, głupiutkie pytanie się rodzi – czy to są Ci klienci, o których Ci chodzi? Mnie nie, ja wybieram śmiałych, nieszablonowych, z dużym portfelem. A Ty?
Przy okazji – wpisz sobie do zeszytu wielkimi literami:
Powtórzyć? Ty sobie wybierasz klientów, nie oni Ciebie. To jedna z zasad Puzyrkiewicza. Bez niej nie byłbym w tym miejscu, w którym jestem. Pewnie wróciłbym do Szkocji, do swojej prasy Amada 250 i do końca życia tłukłbym obudowy do klimatyzatorów po 12 godzin dziennie.
Pisząc blog decydujesz, z kim chcesz pracować. Twoje teksty będą rezonowały tylko z jedną określoną grupą osób. Ciepłe kluchy nie są dla wszystkich. Mięsożerca nie naje się zielskiem. Lew nigdy nie będzie jadł trawy. Rozumiesz? A nawet, jeśli zdarzy Ci się, że jakimś cudem zadzwoni do Ciebie nieodpowiedni klient, możesz mu śmiało powiedzieć NIE!
Chyba słyszę głosy: Zgłupiałeś, każdy klient jest na wagę złota, a ja mam mu odmawiać? Pamiętaj tylko o jednym. Jeśli zapchasz swój grafik śmieciowymi zleceniami, nigdy się nie wybijesz. NIGDY. Gwarantuję Ci. Twoja mentalność śmieciarza na to nie pozwoli. Nie oderwiesz się nigdy od ziemi.
Mówię serio. Zdobywanie klientów jest bardzo proste. Zaraz Ci powiem, jak to zrobić. Tylko po co Ci świetni klienci, jest Ty do nich nie pasujesz? jeśli nie dorośniesz mentalnie, zrazisz ich pierwszym zdaniem e-maila lub w rozmowie telefonicznej!
Ojej, odszedłem od tematu. Choć nie do końca. Bo BLOG TO TY! To następne zdanie do zapisania w zeszycie, napisz 10 razy: Blog, to ja, blog, to ja…
Cokolwiek zrobisz w Internecie, jeśli chcesz zdobyć zlecenie na pisanie, prędzej czy później potencjalny klient będzie chciał zobaczyć Twój blog i po nim Cię oceni.
Więc nie płacz i bierz się do roboty. Pokaż im, kim jesteś. Niech serce klienta szybciej zabije. Ale nie z powodu niskich cen, tylko zajebistej jakości tego, co piszesz.
A, jeszcze coś. Gdy wybierasz sobie jednych klientów, innych odrzucasz. A Ci odrzuceni dadzą Ci znać, że się z tym źle czują. Około 90% “klientów” zaleje Cię kwasem, jadem i pomyjami, że jesteś Cienki Bolek, Grafoman i menda, która za głupie teksty żąda fortuny. To boli. ICH! Więc się przygotuj.
Ojej, tyle o głupim blogu napisałem, a co dalej?
Jeśli pytasz, to tracę nadzieję, że coś z Ciebie będzie.
Czy nie czujesz, że niebanalny blog rozwiązuje wszystkie Twoje problemy? Nie? Sorry, ta robota nie jest dla Ciebie, jeśli nie jesteś w stanie swoim pisaniem przekonać klienta do siebie. Odpuść sobie wtedy, im szybciej, tym lepiej. Nie zajmuj miejsca innym, lepszym od Ciebie.
Jesteś jeszcze?
No kurcze, jak mam Cię zniechęcić do tej roboty?
Ok, jesteś, trudno. Teraz dopiero się zniechęcisz.
2. Pisz do klientów
Nie ma nic lepszego od e-maila do klienta z propozycją zamówienia Twojej usługi. NIC! Żadne Social Media, żadne fotki, filmiki, Lajwy na FB, nic.
No dobrze, te tak zwane Social Media mogą pomóc. Bo przecież tam też – uwaga będzie odkrycie – tam też możesz pisać i pokazywać, jakim zajebistym copywriterem jesteś!
Ale ja mówię o czymś najlepszym!
Bo pomyśl, jeśli napiszesz wiadomość e-mail, która skłoni klienta do kontaktu, jeśli mu prześlesz ofertę, która go przekona do nawiązania współpracy z Tobą, to co taki klient pomyśli o Tobie?
No?
“SKARB, prawdziwy skarb, wreszcie ktoś, kto przekonująco potrafi pisać!”
Łapiesz? I tu już nie ma dyskusji o tym czy jesteś lepszy od innych, bo to widać. Powiem Ci jeszcze jedno – nie ma też żadnych dyskusji o cenie. Bo taki klient widzi wartość w tym co robisz, na własne oczy, czuje siłę Twoich tekstów, więc o czym tu dyskutować?
Jeśli nastawisz się na pisanie do klientów, to szybko zobaczysz, co nie działa. Większość tego, co przeczytasz w Internecie o copywritingu to kupa śmieci. Autorzy tych bzdetów nigdy sami nie pozyskali zlecenia mailem ani przez telefon, a uczą innych, jak pisać. Żałosne.
Oczywiście są tacy, co znają się na swojej robocie, oj są! Ich warto czytać i słuchać. Osobiście takich znam.
Widzisz, kontaktowanie się z potencjalnymi klientami nie zrobi z Ciebie drapieżnika. Ty musisz nim już być, odkryć go w sobie, bo żadne szkolenie tego nie zmieni.
Jak mówiłem, szybko odkryjesz, co nie działa i będzie to większość bzdurnych rad, oddawanych bezpłatnie. Musisz być drapieżnikiem, by przetrwać ten początkowy okres i odkryć, co naprawdę działa. Nie ma tu miejsca na lipę. Ale osoba, która przejdzie tę próbę, sprzeda pierwszą usługę, potem drugą, trzecią i dalej, ta osoba natychmiast wskakuje do innej ligi. I uwierz mi, klient od razu wyczuje, czy ma do czynienia z podróbą copywritera, amatorem, który myśli, że potrafi pisać, czy z pełnokrwistym drapieżnikiem, który mu pomoże rozwinąć biznes. Od razu! Chyba, że to nieodpowiedni klient, który chce tylko wypełnić czymś strony – od takich trzymaj się z dala.
Teraz widzisz – mam nadzieję – że to nie jest dla wszystkich. Słabi giną, zostają tylko silne jednostki, ale Ci stanowią Elitę.
Miarą Twojego sukcesu jest ilość pozyskiwanych zleceń – najpierw dla siebie, potem, dla klientów. Nie żadne rankingi blogów ani fanpejdże z milionem fanów. Swoją drogą, jeśli to Cię rajcuje, jako copywriter łatwo możesz osiągnąć ten cel. Tylko po co?
Co dalej?
No właśnie, mamy dwie sytuacje.
Pierwsza – zaczynasz całkowicie od zera, goło i wesoło. Co bym Ci tu radził? Nastaw się na prawdziwy copywriting, czyli pisanie tekstów, które sprzedają. Tam są pieniądze, bo gdy Twoi klienci od razu na tym zarabiają, będą mieli dla Ciebie pieniądze. Gdy zlecają zwykłe teksty – mają świadomość, że to wydatek i szukają najtańszej opcji. Ale gdy wiedzą, że mogą na tym dużo zarobić – dużo Ci za to zapłacą.
Najlepszy i najszybszy kurs pisania tekstów sprzedażowych to 6 stopni sprzedaży >>
Druga – gdy już pracujesz, masz doświadczenie i szukasz wtedy jednej z dwóch rzeczy:
Jak więcej zarobić na tym, co piszesz, czyli otrzymywać wyższe stawki za swoje teksty. Pomoże Ci w tym kurs Pieniądze albo Życie >>
Jak szybciej i lepiej pisać, by teksty były skuteczniejsze marketingowo, a Tobie mniej czasu zajmowało ich tworzenie. Pomoże Ci w wybitny kurs 3 Kapelusze Puzyrkiewicza >>

Przez 18 lat sprawdziłem wszystkie możliwe zasady copywritingu i napisałem ponad 10 000 tekstów dla najróżniejszych branż.
Oto 5 najważniejszych porad, które pomogą Ci szybko napisać każdy tekst marketingowy. Zapisz się, a otrzymasz 5 e-maili z tymi cennymi wskazówkami:
Pobierając materiały, wyrażam zgodę na otrzymywanie newslettera i informacji handlowych od Dynanet.pl Dariusz Puzyrkiewicz. Mogę cofnąć zgodę w każdej chwili. Dane będą przetwarzane do czasu cofnięcia zgody.
No bo skąd właściwie biorą się klienci? Przecież nie z opublikowania postu na blogu i zamieszczenia tego w 5 social mediach. Najlepiej napisać artykuł dla klientów i zgłosić się do ludzi, którzy już mają klientów lub cytelników
Wybór klientów to podstawa, dlatego tak wielu poważniejszych klientów wraca do mnie od kilku lat 🙂 Cenne wskazówki Darku, pozdrawiam 🙂
Darku, rzeczywiscie w sieci tekstow jest tyle, ze ja juz nie czytam tych bez jaja.
Na dobrym copywriterze możesz polegać jak na przyjacielu, zawsze dla Ciebie przyjdzie z pomocą w każdej sprawie i możesz liczyć na przyjacielską radę.
Trzeba mieć wiarę, talent i wiedzę, by ” pisać z jajem”, a nie bezbarwnie i nijako,
bo „będzie Ci to szło lepiej, a czasem gorzej”.
Od lat pod dużym wrażeniem,
Mariusz Waldheim
ivnet.pl
Samo mięso!:) Darek, lubię Twoje wpisy i newsletter, bo zawsze, ale to zawsze dają mi kopa do działania! Dzięki
Darek wie co robi i robi to za odpowiednią stawkę selekcjonując właściwych sobie klientów + budowanie personalnego brendu od lat.
Taki 'koncept jeża’ w rzeczywistości 😉
Bravo Ty.
Bardzo trafna uwaga odnośnie cen usług – chyba w każdej branży usługowej są firmy które zaniżają cenę rynkową, proponując po prostu marną jakość. Trzeba pamiętać, żeby nie próbować konkurować ceną, tylko postarać się o zwiększenie wartości dla klienta i uświadamianie o tym.
To Ty wybierasz sobie klientów, z którymi współpracujesz i tak powinno być zawsze.
Zajebisty tekst! Od razu poczułam, że tak! Właśnie tak! Że nie będę już rzucać pereł przed wieprze! A potem się dziwić, czemu czuję się podeptana…
Właśnie jestem na etapie powrotu z UK do Polski. Nie z powodu biedy, bo mam tu stabilną pracę w zawodzie i w dodatku niekurzącą. Z tęsknoty…
Od dłuższego czasu szukam możliwości zaczepienia się w Polsce, choć mam świadomość że na polskie standardy jestem już za stary. Pozostaje praca na własny rachunek. Pisaniem bawię się od kiedy pojawiło mi się owłosienie łonowe i do dziś lubię bawić się klawiaturą. Może spróbuję swoich sił w copywritingu?
Dziękuję za cenne rady. Przemyślę temat copywritingu, choć mam świadomość że w Polsce liczy się głównie to, żeby było jak najtaniej.
Pozdrawiam
Mariusz
Bardzo dobre rady! należy walczyć o lepsze stawki na rynku!
Wszystko fajnie napisane ale jeżeli chodzi o początkujących to troszeczkę więcej pokory.Sam też kiedyś zaczynałeś.Podrawiam.
Ale o co chodzi z tą pokorą?
Szaowy Paie Dariuszu.
Przebrnęłam przez Pana wpisy, obejrzałam komentarze i Pana odpowiedzi na niektóre z nich.
Nie wątpię, że ma Pan sukcesy w copywritingu. Głównie chyba finansowe, a to oczywiście jest jakąś miarą skuteczności. Nieustannie Pan to podkreśla. I tylko tyle z tego wynika. Zatem gratuluję sukcesów i poczucia ” władztwa”. Ale po Pana newsletterach ja tego mistrzostwa nie widzę. To nieustanna Pana autopromocja i napawaniem się własnym słowotokiem. To nie jest mistrzostwo formy i stylu. Jedzie Pan energicznie słowami pod ambicje czytelnika, ale gra na jednej, z czasem nużącej wręcz, nucie emocjonalnej. Jak czołg i tylko jak czołg. Nie potrafi Pan niuansować przekazu, brak dramaturgii, jest do bólu przewidywalnie… i zamiast pobudzać, zwyczajnie męczy i nudzi już w drugim tekście. Dynamika, owszem, ale krótkie shots. Oprócz tego jest cała gamą emocjonalnego oddziaływania. Proponuję podumać i czasem stosować. Pisze Pan do ludzi, ale nic im Pan nie sprzedaje poza samozachwytem. Szkoda.
Pozdrawiam serdecznie , Anna ja – Pani ” w wieku”, polonistka „dawnej szkoły” filologicznej. Liderka własnej dużej firmy i często autorka tekstów reklamowych. Dla swojej firmy pisałam i piszę sama. N
Szaowy Pai dziękuje za te słowa wsparcia od polonistki „dawnej szkoły” filologicznej.
Moim celem nigdy nie było mistrzostwo formy i treści. Nie aspiruję do Nobla i nikomu w tym nie pomogę. Rozumiem ten punkt widzenia, nie jest to pierwszy taki komentarz, ale i pewnie nie ostatni.
Generalnie mi schlebia z tą przewidywalnością i monotematycznością. Pewnie jest cały zakres odcieni emocjonalnych tekstów, które delikatnie mówiąc mam gdzieś, bo mam misję: prosto do celu – bez zakrętów.
Staram się zachęcić do pisania ludzi, którzy nie mają ambicji stania się mistrzami słowa. Nie mają na to czasu ani chęci, bo mają inne rzeczy na głowie. Chcą się lepiej komunikować i widzieć efekty tej komunikacji. Bawienie się w niuanse znaczeniowe było dla nich stratą czasu. Więc gdy opanują tylko jedną umiejętność i będą parli do przodu jak czołg – uznam to za swój sukces.
Swoją drogą, prezentuje Pani ciekawy sposób na dowartościowanie się przez krytykę. Owszem, słowa zawinięte w ładne sreberka, ale przebija przez nie zwykła ludzka złośliwość. To ja już wolę pisać wprost 🙂