Zawsze chciałem, by klienci sami do mnie przychodzili, prosząc, abym pisał dla nich teksty. Wkrótce minie 17 lat, jak piszę i ZAWSZE to klient do mnie przychodził, nie ja do niego.

Wszystko zaczęło się od tego, że w 2006 roku zacząłem pisać artykuły na blog - najpierw swój, potem też gościnnie. I to artykuły sprawiały, że klienci sami do mnie przychodzili, nalegając, bym przyjął ich zlecenie. To tyle w temacie, czy warto pisać artykuły 🙂 Bo jeśli po dwóch artykułach klient decyduje się wydać u autora sporo pieniędzy, to coś w nich musi być. Co? Tego właśnie uczę w tym psychotreningu.

Prawdopodobieństwo odkrycia Twojej firmy w Internecie przez klientów jest mniejsze niż znalezienie igły w stogu siana. Dlatego marki wydają krocie na promocję i reklamy, a i tak to tylko chwilowe i trzeba podtrzymywać ten krwotok finansowy.

Tu masz jedną z najstarszych form marketingu w nowym, uwspółcześnionym wydaniu. Działa dlatego, że klienci wpisują w wyszukiwarki to, czego szukają, a Ty możesz się wstrzelić idealnie nie tylko we frazę, ale i potrzebę, jaka się za nią kryje!

Większość marek pisze byle jakie artykuły pod SEO. Teraz to proste, bo AI robi to tanio i szybko. Niestety prawie nigdy artykuły te odpowiadają na ukrytą za zapytaniem potrzebę, dlatego nie przynoszą znaczących efektów marketingowych.

I teraz Ty wkraczasz jako autor psychotekstów - cały na biało i z mocą czterech żywiołów marketingowych osiągasz to, o czym inni tylko nieśmiało marzą - klienci sami do Ciebie przychodzą i pod wpływem artykułów stają się gotowi na zakup.