Klienci Cię znienawidzą… jeśli im tego nie powiesz
Zaczynaj z wizją końca – znasz to?
(Stephen Covey, mówi Ci to coś?) A ja Ci powiadam: sprzedawaj z wizją końca! Myśl o ostatecznym efekcie, a nie o samej sprzedaży.
Jak pewnie wiesz, jestem mentorem copywriterów. Nie tylko uczę pisania sprzedażowego. Prowadzę też kilka osób “za rękę”. Dobrze mi za to płacą, bo to ich prowadzi do większych pieniędzy. Ale czasem zdarza się taka rozmowa, że mi ręce opadają. Tak jest wtedy, gdy słyszę to magiczne zdanie:
“Darek, może byśmy obniżyli cenę tego produktu, bo za słabo się sprzedaje?”
Proste wyjście – obniżmy cenę, klienci się rzucą i będzie GIT? No, nie. Właśnie. To niezdrowy nałóg. Dla klienta i sprzedawcy. Silne uzależnienie. Tymczasem dobra sprzedaż, to taka, która wnosi wielką wartość w życie klienta, a sprzedawcy daje duże pieniądze.
To od pewnego czasu moja mantra marketingowa. Obniżka ceny niczego nie wnosi. Jasne, motywuje do zaspokojenia chciwości, jednak nic poza tym. Mnóstwo technik marketingowych opiera się na niskich instynktach. Ale ja chyba dotarłem w życiu do momentu, gdy same pieniądze nie mają dla mnie znaczenia.
Tego akurat nie cierpi moja żona. Gdy wracam ze sklepu, często pyta mnie ile coś kosztuje. Nigdy nie wiem. A co się dzieje, gdy z moimi córkami robię zakupy! Od 3 dni szukam nowego roweru dla młodszej córki. Ciężko wybrać. Ale w każdym sklepie coś jej kupuję – bo chce 🙂 Kocham moje dziewczyny…
Dziś chcę Cię namówić na coś szalonego. To będzie pewno bardzo “nieprofesjonalne” i wbrew wielu regułom. Pokochaj klienta. Dosłownie. Tak mocno, by chcieć mu dać wszystko, co najlepsze, bez oglądania się na cenę. Jak dla swojego dziecka albo umiłowanej żony lub męża.
Tylko wiesz, to się nie uda, gdy nie wierzysz w swój produkt na 200% procent. Wtedy pozostają Ci same głupie techniki, które traktują klienta jak małpę. Ideologia fajna, ale czy to pomaga w rozwoju biznesu?
Jak cholera. Ale musisz się w to zaangażować. Wiele osób często mnie pyta – czym moje techniki marketingowe różnią się od wszystkich innych, na rynku? TYM. Są “techniki” mniej i bardziej skuteczne od moich. Nie zawsze wygrywam. Ale mam 100% pewność, że zawsze wygrywa mój klient.
Czasem się łapię na tym, że nie umiem sprzedawać. Cieszę się, że tak jest. Bo dzięki temu nie wcisnę klientowi czegoś, co nie zmieni jego życia na lepsze. A to też stwarza nowe, nieograniczone możliwości. W ten sposób dotrzesz do tych, co nie cierpią sprzedaży. Za to docenią dobre produkty i zmiany, jakie one w nich wywołają.
No i z Ciebie zdejmuje ten przygniatający ciężar – nikomu nie musisz niczego sprzedać! Możesz pomóc w zakupie, dać taką możliwość, okazję. Ale nic więcej.
I teraz pomyśl, co się stanie, jeśli klientowi mówisz tylko o tak zwanych korzyściach z produktu, a całkowicie pomijasz zmiany w nim, jego samopoczuciu, możliwościach i przekonaniach? Znienawidzi Cię, gdy się później dowie, że była możliwość zmiany, ale sprzedawca trąbił tylko o swoim wspaniałym produkcie.
Wygrzebałem na blogu artykuł, w którym piszę, jak się przedrzeć przez kolejne warstwy klienta i dotrzeć do tego, co najważniejsze. Jeśli to zrobisz – całkowicie wyeliminujesz opór. Twój, przed pisaniem i klienta przed kupowaniem.
Jak by to było, gdybyśmy całkowicie wyeliminowali ten opór? Twój, przy pisaniu i klienta przy kupowaniu? O ile łatwiej by było pracować i żyć? Jeśli to Cię pociąga, czujesz, że to jest ten kierunek, zacznij od przeczytania tego artykułu >>
PS To lekko uaktualniony tekst archiwalnego newslettera, wysyłanego do subskrybentów mojej listy Szkoła Copywritingu. Jeśli chcesz otrzymywać najnowsze listy, musisz dołączyć do stale rosnącej grupy czytelników newslettera. Otrzymasz nietypowe wsparcie i od razu cudny poradnik copywritingu na start . ZOBACZ >>
Napisz komentarz