Zagadka ukrytych pieniędzy

Masz biznesową stronę internetową i chcesz mieć z niej więcej pieniędzy?
Chcę Cię dziś namówić do nietolerancji dla nieefektywności. Niektórym się wydaje, że najważniejsze w życiu są pieniądze. Nie…Najcenniejszy jest czas. Pieniądze zawsze można zarobić, a czasu nie da się pomnożyć.
Wszystko, co robisz, zabiera Ci czas. Skoro nie da się tego odwrócić, to lepiej mieć pewność, że wykorzystujesz go w najlepszy możliwy sposób. W kontekście pieniędzy, że przy minimum wysiłku otrzymujesz maksimum efektów w postaci pięknej kumulacji złotówek na koncie bankowym.
Jak ludzie to robią?
Zauważyłem, że są dwa rodzaje podejść do tego tematu:
1. Nawiedzeni Wariaci
Niektórzy działają, jak szaleni. Rzucają się na każdą nowość marketingową, oddają się jej całym sercem, nakręcając emocje swoje i innych.
Amerykanie mówią na to Shiny Object Syndrome. Znają się na tym, bo są specjalistami od wyłudzania ziemi w zamian za koraliki. Pomijam już Wodę Ognistą.
Siła ciągu nawiedzonych jest ogromna. Tylko, że paliwo w tej rakiecie nagle się kończy. Możemy więc szybko zaobserwować spektakularne rezultaty, a potem nic. Do następnego razu.
Moim skromnym zdaniem, nie da się tak robić biznesu na dłuższą metę. Ostre pieniądze na początku działają, jak krew na rekiny, które szybko gromadzą się w jednym miejscu, błyskawicznie pożerając łup.
Może by nazwać takie osoby rekinami biznesu?
2. Mistrzowie Systematyzacji
Gdy Twoim celem jest systematyczne doskonalenie biznesu, dzień po dniu, krok, po kroku, to komandor Spock będzie Twoim idolem.
Ma to sens, jak najbardziej, tylko widzę tu poważne zagrożenie. Gdy celem staje się doskonalenie biznesu, spycha ono na bok klientów i pieniądze. To znaczy tak, lepszy biznes robi lepsze pieniądze, a ulepszanie procesów prowadzi do minimalizacji kosztów – w formie pieniędzy i zasobów.
Ale tak można się zapatrzyć w to doskonalenie, że tracisz okazję do zarobienia większych pieniędzy. Wiesz, jak Napoleon wygrywał swoje bitwy, mając mniejsze siły, niż przeciwnicy? Koncentrował je w jednym punkcie, zyskując w nim miażdżącą przewagę nad rozproszonymi siłami wrogiej armii. I to jest nasz sekret. Tu się kryją pieniądze.
Zawsze warto sobie zadać pytanie o koszty utraconych korzyści. Czy robiąc to, co robię, nie zajmuję czasu czemuś, co dałoby mi znacznie więcej?
3. Ekstra Marketer
Czy ja napisałem wyżej, że są dwa rodzaje podejść do tego tematu, a nagle teraz wyskakuję z trzecim?
Tak, bo czasem myślę, że jestem trochę inny i nie za bardzo pasują mi powszechne kategorie. Taki ze mnie dziwny typ.
Jestem już 10 lat w tym biznesie i próbowałem obu podejść – wariackiego i systematycznego. Długo myślałem, że jest ze mną coś nie tak, bo w żadnym nie mogłem się odnaleźć.
Aż pewnego dnia doszedłem do wniosku, że pójdę swoją drogą. Skoro biznes jest robiony dla pieniędzy, skupię się na ich robieniu. A właściwie, to na robieniu ekstra pieniędzy, dlatego nazywam to ekstra marketingiem. Tak, jest w tym pewne wariactwo i systematyka, ale cel zupełnie inny.
Narodziny FlowTEXT
Jak bardzo jestem inny, uświadomiła mi pewna rozmowa.
W kwietniu tego roku wpadłem na pomysł prowadzenia konsultacji 1 na 1 z klientami, którzy chcą pisać silnie przekonujące teksty od ręki, w każdej chwili, bez żadnych bloków i przeszkód.
Na początku tego roku wpadłem w depresję. Coraz częściej zdarzało mi się totalne zaciemnienie. Siadałem do pisania tekstu czy oferty dla klienta i nie potrafiłem wycisnąć z siebie ani słowa. Ponieważ żyję z pisania, groziła mi katastrofa finansowa.
Próbowałem różnych metod, ale żadna nie działała. Im bardziej się starałem, tym mocniej się czułem zablokowany. Jakby ktoś mi wkładał knebel do gardła. Nikomu tego nie życzę.
Pewnego dnia byłem tak sfrustrowany, że krzyknąłem… pominę te niecenzuralne słowa. Sam się zdziwiłem, ile ich znam, przecież ja taki grzeczny jestem. Ta…
I w tej desperacji przyszła mi do głowy myśl – o może to trzeba zrobić odwrotnie?
Jak by to było, gdybym usunął całą presję i pozwolił swoim słowom płynąć? Ale jak to zrobić, przecież nikt tego nie uczy? Czy ja zawsze muszę sam wszystko wymyślać? I tak narodziła się metoda FlowTEXT.
Jak ręką odjął. Stosowanie tej metody sprawiło, że NIGDY więcej się nie zaciąłem przy pisaniu. Owszem, nie zawsze powstawał genialny tekst, wiadomo. Ale też nauczyłem się cierpliwości, bo okazało się, że genialne teksty czekają w kolejce, trzeba ją tylko ruszyć. Matko, jaki byłem szczęśliwy!
Testy na ludziach
I wtedy pomyślałem sobie – hmm… może by tak się ze światem tą metodą podzielić? Ale czy to się sprawdzi u innych?
Wybrałem więc jedną osobę na próbę, by przekonać się, czy to zadziała u innych, czy może tylko ja jestem taki genialny.
Jak się pewnie domyślasz, zadziałało, jak cholera. Wysłałem więc do swojej listy mailingowej ankietę, sprawdzając, czy będzie zainteresowanie. Było.
Zacząłem więc obdzwaniać zainteresowane osoby. Muszę Ci powiedzieć, że jeśli ktoś deklarował udział w tych niezwykłych warsztatach, musiał z góry zapłacić 5000 + VAT. I wtedy zdarzyła się ta rozmowa, który mi uświadomiła, jak bardzo nietypowe mam podejście do biznesu.
Tak w ogóle, to źle tę rozmowę przeprowadziłem. Ja czasem za dużo gadam, a za mało słucham i tak było tym razem.
Kluczowa wartość
Rozmawiamy sobie więc z tą miłą kobietą, co to jest i jak to wygląda i w końcu pada magiczne pytanie: w końcu powiedz, ile to kosztuje?
Odpowiadam, że 10 000 zł netto za dwa dni u mnie w Kwidzynie.
Następuje chwila ciszy. Potem pytanie:
– Naprawdę w Polsce można tyle sobie życzyć za dwa dni pracy z pisaniem?
– A co w tym takiego dziwnego? – Pytam.
– Bo ten i ten za podobną pracę bierze 10 razy mniej. Jestem pod wrażeniem. Ktoś tyle płaci?
– Oczywiście. – Odpowiadam ze spokojem, bo już pierwszych pięciu uczestników przeszło FlowTEXT.
Ta rozmowa uświadomiła mi, że często sami sobie narzucamy głupie ograniczenia co do wartości tego, co robimy. Jakimś cudem moja własna praca z FlowTEXT uwolniła mnie od ograniczeń i pewnie dlatego widzę wartość tam, gdzie inni jej nie dostrzegają.
Problem Ukrytych Pieniędzy
Bardzo łatwo jest robić biznes powierzchownie. Czyli po wariacku albo systematycznie. I to działa, nikt nie zaprzeczy. Nawet bardzo dobrze.
Ale, gdy chcesz, by działało jeszcze lepiej, myślisz sobie, że albo musisz być większym wariatem albo bardziej systematycznym marketerem.
Ale te dwie metody sprawdzają się tylko do pewnego momentu. Poza nim, jest tylko to coś, co nazywam ekstra marketingiem.
Wpadłem na to chyba dlatego, że jestem copywriterem. Przez te wszystkie lata nauczyłem się jednego –
Łatwo skupić się na metodach, ale jeszcze łatwiej zagubić w tym człowieka. Ale jeśli zrobimy odwrotnie, skupimy się na człowieku i jego działaniach, mamy nasz ekstra marketing, który wyciąga ekstra pieniądze, do tej pory ukryte i niedostępne.
Moja logika jest prosta. Każde działanie marketingowe, ostatecznie prowadzi do strony z ofertą zakupu. I tak naprawdę ta strona nadaje sens wszystkim pozostałym działaniom. Bo jeśli po wszystkich Twoich zabiegach klient nie wejdzie na tę stronę albo wejdzie i nie kupi – pracujesz na darmo.
Jako copywriter odkryłem, coś ciekawego:
Są tylko 3 sposoby sięgania do ukrytych pieniędzy
1. Lepsze dopasowanie do klienta
Dziś wiem, że zanim powstanie pierwsze słowo oferty lub opisu klienta, trzeba go prześwietlić rentgenem briefu i znaleźć w produkcie lub usłudze coś, czego bardzo zapragnie.
Bardzo często w ogóle tego sobie nie uświadamiają osoby, które chcą mi zlecić napisanie tekstu. „A, bo dla pana to chwila napisać kilka chwytliwych zdań!” Może tak, ale jeśli to ma sprzedawać, to najwięcej czasu zajmuje etap przed pisaniem! I w sumie tak naprawdę za to mi klienci płacą, bo „ładnie” napisać może każdy, natomiast liczy się bardziej CO piszemy, a nie JAK!
Tu się rozgrywa sprzedaż. Jeśli masz stronę, która nie sprzedaje tak jak chcesz, albo czujesz, że mogłaby więcej – wróć do tego etapu. A jeśli dopiero masz zamiar coś napisać – tu się rozegra bitwa o umysł i pieniądze klienta.
Wiem, jak to jest, każdy chce jak najszybciej przejść do pisania, ale to błąd. Musisz wiedzieć co i komu chcesz sprzedać i mieć przynajmniej jeden silny powód zakupu.
2. Tekst według sprawdzonego szablonu
Jeśli mnie znasz już bliżej, wiesz, że nienawidzę szablonów i krytykuję je przy każdej okazji? A teraz to proponuję? To jakaś schiza?
Bo wiesz, czym innym jest przepisywanie zdania po zdaniu, zmieniając tylko nazwy i fakty, a czymś zupełnie innym jest struktura tekstu sprzedażowego, którą śmiem nazywać szablonem.
Odkryłem 3 skuteczne struktury tekstów – dla opisów produktów, długich ofert i do tak zwanych Landing Pages. I powiem Ci tak, gdy się ich trzymam, pisze mi się łatwiej, bo wiem, gdzie, co i jak, a ich efektywność gwarantuje mi, że moja praca nie idzie na marne.
Jeśli więc piszesz tekst, szukaj struktur, które się sprawdzają. Tak wiem, to zajmuje sporo czasu a i tak nie masz pewności, że masz te właściwe. Uprzedzając nieco fakty, podpowiem Ci, że pokażę Ci, gdzie je znaleźć.
3. Ulepszanie tekstów
Jeśli dziś, Twój tekst dobrze sprzedaje, to pomyśl, ile wyjdzie, gdy jego skuteczność zwiększysz choć o 20%? Im lepiej sprzedaje, tym więcej na tym zyskujesz. I tu najczęściej są bardzo ukryte pieniądze, bo wiele osób zadowala się aktualną sprzedażą.
A jeśli strona za słabo sprzedaje, to nie narzekaj na klientów albo sytuację rynkową i konkurencję, tylko pomyśl, ile pieniędzy ucieka Ci sprzed nosa!
I wiesz, zamiast szukać innego koloru przycisku „zamów” albo nowego obrazka, spójrz na stronę oczami klienta. Czy przyszedł tu dla obrazków albo przycisków, czy może ma konkretny problem do rozwiązania lub cel?
Zadaj sobie pytanie – jak swoją stronę uczynić bardziej przekonującą? Jak ją bardziej dopasować do tego właśnie klienta, by nie mógł się powstrzymać przed zakupem? No?
Pewnie, że idealnie by było, gdyby klient patrząc na zdjęcie sam doszedł do wniosku, że tego chce. Jeśli jednak pozostawiasz go sam na sam z decyzją, nie sięgasz po ukryte pieniądze. Pomóż mu podjąć najlepszą możliwą decyzję.Zwolnij marketing
Jak widzisz, proponuję Ci sięgać głębiej, a to jest przeciwieństwo szybkiego i powierzchownego marketingu. Zwolnij. Nie goń za kolejną modą, uwolnij się od pędu do ciągłego doskonalenia, bo nie dotrzesz do pieniędzy, ukrytych pod warstwą szumu marketingowego.
A jeśli to, co napisałem ma dla Ciebie sens i chcesz tak sięgnąć po pieniądze, które są jeszcze ukryte, w nieoczywisty sposób, to mam dla ciebie propozycję.
Wszystko znajdziesz w ClikWords, na które Cię zapraszam >>
A jeśli Ci przychodzi jakieś pytanie do głowy, pisz w komentarzu, odpowiem.
A jeśli uważasz, że to, co napisałem jest pomocne – udostępnij proszę swoim znajomym. Na Facebooku, Twitterze, G+, LindekIn – wszędzie! Dziękuję!

Darek Puzyrkiewicz zaprasza:
Ciekawe? Chcesz więcej...
...klientów i rosnącą sprzedaż? Dołącz do czytelników codziennego newslettera:
„Przez te wszystkie lata nauczyłem się jednego – nie sprzedają triki perswazyjne ani ładne zwroty, tylko słowa, adekwatne do sytuacji, emocji i pragnień klienta.” – chyba to sobie gdzieś zanotuję. 😉
Cześć Darku.
Wiem, wiem – wszystko dla sprzedaży. Wiem, że Twoim celem jest sprzedaż. Pragnę jedynie zasugerować, że wpisy na blogu warto kierunkować bardziej na wartość dla Czytelnika niż na sprzedaż. Zapowiedziałeś w mailu świetny artykuł na blogu. Wszedłem i przeczytałem uważanie. I muszę z przykrością przyznać, że przekazywanie wiedzy w artykule jest tylko liźnięte, a sprzedaż Twoich produktów – dominująca.
Oczywiście to Twój blog i Twoje decyzje. Jeśli jednak zależy Ci na wiernych Czytelnikach bloga, skup się na nich nieco bardziej.
Paweł
Dzięki Paweł komentarz 🙂
Czy nie masz czasem wrażenia, że zarówno na blogach jak i w szkoleniach jest za dużo tak zwanej wiedzy? Ten artykuł nie służy poszerzaniu wiedzy, lecz ma skłonić do zastanowienia się, co z tą wiedzą robimy – czy ROBIMY wszystko, co się da, czy szukamy kolejnej, nowej rzeczy – the next Shiny Object? Miałeś wiele szkoleń i pewnie wiesz, że niewielki procent osób korzysta z tej wiedzy w praktyczny sposób, gdy większość zadowala się czymś, co Krzysiek Hillar nazywa szaforozwojem 🙂
Taka jest moja intencja, mój drogi kolego 🙂
Słucham ostatnio trochę podcastów. Są takie, które mają 10 minut i są wyładowane tzw. „konkretami”, a są też np. 90-minutowe wywiady z ciekawymi ludźmi prowadzone w ciekawy sposób.
Wiecie, które wole? Te drugie.
Dlaczego? Bo wiedza jest przereklamowana 😉
Dlaczego? Bo sama wiedza jeszcze nic na tym świecie nie zrobiła – potrzebny jest jej człowiek, który ją wykorzysta. A jak jest to wartościowa wiedza, to aż krzyczy, woła za człowiekiem 🙂
I to nie za byle człowiekiem, ale tylko takim, który jest na tę wiedzę przygotowany, nastawiony. Zmotywowany, by razem z nią zmienić swoje życie lub biznes. Dlatego czasem to nie wiedzę trzeba kuć, lecz człowieka.
I dlatego właśnie teksty, takie jak ten, są potrzebne. Mi osobiście pomagają wziąć się w garść, zmotywować, przygotować to tego, co nadchodzi i na mnie czeka. Pokazują obszar, który czeka na odkrycie i zagospodarowanie.
Można opowiadać o drodze, która leży za drzwiami, o których istnieniu nie miałeś pojęcia. Można. Ale jaki ma to sens, skoro nie zamierzasz sprawić, by druga osoba otworzyła potem te drzwi?
Dzięki Darku.
„I wiesz, zamiast szukać innego koloru przycisku „zamów” albo nowego obrazka, spójrz na stronę oczami klienta.” – Ha, to jest jakaś moja fobia – wciąż analizuję kolory przycisków, czcionek itp. 🙂