
Sprytne targetowanie: napisz ofertę na którą klient czeka z utęsknieniem
Dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział w głosowaniu na temat kolejnego wpisu. Oto wybrany przez was artykuł:
Czy to w ogóle możliwe, by klient czekał na jakąkolwiek ofertę? Przecież zewsząd osaczany jest najróżniejszymi reklamami i ofertami, ma zapewne ich serdecznie dość, więc wydaje się to nierealne, prawda?
A jednak to możliwe i całkiem proste, choć pozornie wydaje się, że problem jest trudny do rozwiązania. Oto moja propozycja.
Wyobraź sobie taką sytuację. Idziesz ulicą dużego miasta, jesteś daleko od domu. Przed Tobą jeszcze spory kawałek dnia, a tu nagle zaczyna Ci burczeć w brzuchu. Z każdym krokiem coraz bardziej chce Ci się jeść. Właściwie to musisz zjeść coś natychmiast.
I nagle, zupełnie niespodziewanie trafiasz na reklamę baru „Pyszne [tu nazwa Twojej ulubionej potrawy] w ciągu 3 minut od zamówienia”. Czy taka reklama nie ucieszy Cię?
Tylko nie udawaj, że nie musisz jeść, bo nie uwierzę, że w takiej sytuacji obojętnie miniesz ten bar, czekając aż głód w magiczny sposób jakoś minie.
Widzisz więc, że właściwa oferta, która trafia do klienta w odpowiednim momencie nie tylko nie jest przez niego ignorowana, ale nawet staje się wybawieniem.
Czy jest możliwe pisanie właśnie takich tekstów ofert sprzedażowych dla klientów w Internecie?
Musielibyśmy wiedzieć czego ten klient pragnie, co mu w tej chwili doskwiera i trafić do niego z ofertą w momencie, gdy najbardziej mu 'burczy w brzuchu’.
Czego w TEJ chwili pragnie klient?
Dobra wiadomość. W Internecie nie zaspokaja się bezpośrednio pilnych potrzeb typu kupno hamburgera (dla niektórych to ulubiona potrawa!), więc ma nieco więcej czasu na wstrzelenie się w odpowiedni moment.
Co znaczy „nie zaspokaja się bezpośrednio”? Chodzi o to, że raczej nie kupujemy hamburgera w Internecie. Za to często zdarza się, że szukamy tam informacji o pizzeriach, które szybko będą w stanie zaspokoić głód i dowieźć zamówiony posiłek prosto do domu. Dzwonimy pod znaleziony numer, zamawiamy i pozostaje już tylko czekać na ciepłą, smaczną pizzę lub inną chińszczyznę. Albo turecki Kebab.
To prowadzi nas do wniosku, że:
Zawsze, ale to zawsze klient będzie głodny ważnych, nowych i ciekawych informacji na tematy, które go interesują.
Szukanie informacji o pizzeriach jest tylko jednym z przykładów wykorzystania Internetu do zaspokajania głodu informacyjnego. Tam przecież szukamy odpowiedzi na mnóstwo innych pytań. Jaki telewizor kupić sobie na Gwiazdkę, gdzie są najlepsze ceny, kto oferuje fajne promocje, na co zwrócić uwagę przy wyborze konkretnego modelu, co jest obecnie na topie i tak dalej, i tak dalej…
Internet jest świetnym miejscem do zaspokajania takich potrzeb. Jest tylko jeden, mały problem:
Nie masz najmniejszego pojęcia czego w tej chwili pragnie twój klient
Hej, jak w takim razie mam dać mu to, czego pragnie?
Robi się nieciekawie, co? To tak, jakby ktoś podarował Ci ogromną działkę na Księżycu, tylko że Ty nie masz możliwości polecieć tam i cieszyć się swoimi księżycowymi włościami.
Można próbować pytać klientów czego chcą. Teoretycznie jest to proste. Zwłaszcza w Internecie. Narażamy się jednak wtedy na 2 problemy. Całkowicie nieprzydatne odpowiedzi lub ich całkowity brak. Jedno i drugie jest strasznie frustrujące.
Wiem coś o tym, bo ciągle staram się na różne sposoby podpytywać moich czytelników, o czym chcieliby przeczytać. Zdarza się, że ktoś odpowie, jednak najczęściej nie otrzymuję żadnej odpowiedzi. Może jeszcze nie nauczyłem się właściwie pytać?
Co więc ma zrobić ktoś, kto chce spełnić pragnienia swoich klientów?
Musimy zgadywać
Hm.. nie tak miało być? Spodziewasz się konkretnej i dokładnej odpowiedzi?
Ale tak to wygląda. No, prawie tak, bo zgadywanie nie jest zawieszone w próżni. Mamy do dyspozycji wiele podpowiedzi, które nakierowują nas właściwy trop, ale ostatecznie i tak musisz zdecydować się na jedną z prawdopodobnych odpowiedzi i zrobić krok w ciemno. Bo tak naprawdę nigdy nie wiesz co w tej właśnie chwili myśli i czuje Twój klient.
Rozwiązanie problemu
Jesteś jeszcze? Świetnie, bo mam dla Ciebie rozwiązanie. Nazwałem je sprytnym targetowaniem.
W skrócie polega ono na tym, że tworzymy sobie 5 profili czytelnika naszej oferty i dopasowujemy do nich jej treść. Każdy z nich jest odpowiedzią na konkretne i pilne potrzeby naszego klienta. Dzięki temu oferta zaspokaja głód, który w tej chwili mu dokucza.
Jak zwykle rozciągnął mi się ten artykuł, więc pozwól proszę, że na wszystkie Twoje pytania odpowiem w drugiej części, ok? Pokażę Ci wtedy krok, po kroku, jak odgadnąć czego pragnie Twój klient, by Twoja oferta zapewniła mu upragnione rozwiązanie jego problemu lub zaspokoiła ważną i pilną potrzebę.
Często reklamy Google są bardzo pomocne i działają w powyżej opisany sposób. Reklamy se tą bardzo dobrze dopasowane do naszych zapytań i często rozwiązują nasze problemy.
Czyli: jedna oferta napisana pod kilka profili czytelnika? Czy dobrze zrozumiałem?
@Gdaq: Tak, reklamy Google są dopasowane do zapytań, jednak tylko pod względem słów kluczowych, a nie rzeczywistych zapytań, jakie za nimi się kryją.
Dlatego nie są one zbyt pomocne w samym pisaniu oferty. Przydane są w obserwacji działań konkurencji 🙂
@Przemek: Wręcz przeciwnie, osobne oferty dopasowane do każdego profilu. W drugiej części artykułu dokładnie to wyjaśnię 🙂
OK, w takim razie będę czekał na drugą część. Bo na razie problem właściwego zaadresowania oferty pozostaje.